1 stycznia 2015

No.45 I'm in shock. Look, I've got a blanket

Mając wrażenie, że rok 2014 nie obfitował w wielce ciekawe wydarzenia i generalnie rokiem był straconym, otworzyłam kalendarz z kotem Simona, który dostałam pod koniec 2013 (i którym, rzecz jasna, nie omieszkałam się wtedy pochwalić - a żeby sprawiedliwości stało się zadość i tym razem wspomnę, że jestem dumnym posiadaczem nowego kalendarza ze Star Warsów, a co!) i nawet w miarę regularnie wypełniałam mniej lub bardziej (raczej mniej) interesującymi cytatami z danego dnia, różnorakimi biletami do kin oraz teatrów czy całą masą innych dupereli, przez które kalendarz ten nie domyka się całkiem sprawnie - i moja teoria legła w gruzach (takich małych, podburzyło ją tylko odrobinę, bez obaw, wyjdzie z tego)(swoją drogą to cały czas jest pierwsze zdanie, skromnie uważam, że należy mi się Nobel. Albo przynajmniej ciasteczka, wszystko małymi kroczkami). Wbrew pozorom te 365 dni wcale takie złe nie były; fakt, gdybym mogła cofnąć się do początku ubiegłego roku, z pewnością inaczej zaplanowałabym niektóre chwile, w ogóle - zaplanowała. Musiało minąć wiele miesięcy, bym odkryła, że organizacja czasu i konkretyzowanie działań znacznie wpływa na efekty mojej pracy - w końcu notatka „przeczytać 50 stron lektury” bardziej motywuje od „wziąć się za lekturę”.
Z kalendarzem na kolanach - co dobrego zdarzyło się w 2014? Mnóstwo niezwykłych snów, które zainteresowałyby niejednego psychiatrę. Cała masa zacytowanych znajomych i ludzi z otoczenia: „Nie ma rzeczy niemożliwych. Chyba że jesteś martwy” - nauczycielka polskiego po tym jak zadała całą masę rzeczy na kolejny dzień i ktoś trafnie to skomentował; „Ba + 2Na → BaNaNa” - wzór na tablicy w chemicznej; „Piszę sprawdzian z metodą na udo: udo się albo się nie udo”. Wielkim przeżyciem było dla mnie uczestniczenie w Festiwalu Nauki w Krakowie, kiedy to po raz pierwszy udało mi się doświadczyć tej fajniejszej strony biologii i chemii.
2014 był dla mnie również rokiem podróży. Udało mi się zwiedzić niemal całą Dalmację Chorwacji, a choć przechadzanie się po kolejnych miasteczkach było dość intensywne, to nie zabrakło wylegiwania się w gorącym śródziemnomorskim słońcu, orzeźwiających lodów na urokliwych ryneczkach czy niezwykłego uczucia przy jedzeniu na świeżym powietrzu chrupiącego chleba kupionego chwilę wcześniej w budce przy zatoce, zza której dopiero co wyjrzało słońce. Oczywiście nie można też zapomnieć o wiekopomnej chwili, jaką było wejście na pokład samolotu Ryanaira zmierzającego do serca Wielkiej Brytanii. Londyn wspominam jako najlepszą podróż w całym moim życiu - a te prozaiczne wydarzenia, jak karmienie wiewiórek fistaszkami, reklamowanie kapciuszków w Primarku zawodowym Ponglishem czy dumne stwierdzenie, że jestem w Londynie od kilku dni i jeszcze nie padało (oczywiście na następny dzień była ulewa stulecia), tylko potwierdzają tę wyjątkowość. Zwiedziłam też kilka polskich miejscowości położonych bliżej lub dalej od mojego miasta.
Pod koniec lipca odkryłam Postcrossing, który znacząco wpłynął na mój dotychczasowo nudny żywot - już nie potrafię sobie wyobrazić, jak wcześniej mogłam w ogóle nie używać klucza do skrzynki. Udało mi się nawiązać również kilka znajomości, które pielęgnuję tradycyjną korespondencją.
Odnalazłam także temat, który maksymalnie mnie interesuje - a mianowicie historię medycyny. W londyńskim muzeum pooglądałam sobie ciekawe narzędzia rzeźnicze chirurgiczne, a teorię pochłaniam z kolejnych książek lądujących w mojej biblioteczce (oczywiście, że w muzeum były karteczki do poczytania, jednak kilka stron drobnym maczkiem po angielsku przy każdej wystawie było ponad moje siły).
Pierwszą klasę liceum skończyłam ze średnią 4,9, natomiast pierwszy semestr drugiej - prawie 4,5, więc w tej kwestii też nie ma co narzekać.

Kurczę, ten rok był całkiem ciekawy.


Jakieś postanowienia związane z 2015? Gdzieś czytałam, że ludzie mają tendencję do szykowania wielkich planów noworocznych, mając nadzieję, że kolejny rok będzie przełomem, tymczasem kończy się tylko na planowaniu - bo zbyt wygórowane oczekiwania nie są w stanie wygrać w kontakcie z rzeczywistością. Dlatego tym razem postanowienie mam tylko jedno: zrobić co w mej mocy, by rok 2015 był jeszcze lepszy od poprzedniego, nie dać się pokonać lenistwu, wytrwale dążyć do celu, którego apogeum coraz bardziej się zbliża.

A jako że wszyscy mamy różne marzenia i cele, każdemu z osobna życzę ich spełnienia, motywacji i nowych pokładów energii w walce z rzeczywistością oraz generalnie wszystkiego dobrego. Wiecie przecie, że składanie życzeń nie jest moją najmocniejszą stroną, ale wbrew wszelkim pozorom za tymi pustymi słowami kryją się moje dwie komory i dwa przedsionki.

21 komentarzy:

  1. W sumie całkiem ciekawy miałaś ten rok. Moim największym osiągnięciem w 2014 roku była obrona pracy licencjackiej na 5 (jednak na dyplomie mam 4.5, bo średnia ze studiów zaniżyła :<) i rozpoczęcie studiów magisterskich. I w sumie też trochę podróżowałam; w tym roku byłam w Holandii i odwiedziliśmy największe delfinarium w Holandii i głaskałam płaszczki i malutkie rekinki. Są takie mięsiste, cuda. :D
    W 2015 mam w sumie jedno postanowienie: zamieszkać z moim. I jedno życzenie (a może w sumie to dwa) - żeby obronił magisterkę i dostał dobrą pracę. Tylko tego sobie i jemu życzę w tym roku, tak naprawdę. :)
    No i sobie życzę, abym skończyła pisać opko.
    A Tobie, żeby wszystko Ci się poukładało, żebyś realizowała małe cele, które sobie postawisz, żebyś poznała jeszcze więcej ciekawych ludzi i żeby po prostu nie było nudno. :)
    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pełen szacuneczek, mój ty politologu! To zostaje mi tylko życzyć powodzenia na magisterskich - Wam obojgu w sumie! :D
      O matko, matko, ale czad, też chcę głaskać malutkie rekinki, zazdroszczę, to musi być przeurocze! ♥
      Ojej, bardzo dziękuję! Mam nadzieję, że jakoś to będzie i przez ten rok będę (może) mniej narzekała. :P

      Usuń
  2. Ha, Nobla ci się zachciewa, widziałam niegdyś dłuższe zdanie, które zawierało w sobie opis otoczenia, nastroju i przeżyć wewnętrznych bohatera, ponadto odznaczało się bardzo oryginalną gramatyką, pff musisz jeszcze poćwiczyć :P
    Fajnie, że odnalazłaś coś, co Cię bardzo zainteresowało. Kurde, po raz kolejny uświadamiam sobie że ja nadal niczym sesnownym się nie zajmuję... Chyba trzeba to przemyśleć.
    Widzę, że i twój rok nie był nudny i chyba bardziej pozytywny ;) Wszystkiego najlepszego w nowym c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko przede mną, wszystko przede mną! A wyzwanie przyjmuję! ;P
      Bardzo dziękuję za życzenia i również mam nadzieję, że i Ty odnajdziesz swoją drogę Jedi - bo to w sumie fajne odkryć, wiedzieć, co się lubi oraz (w jakimś tam stopniu) realizować się w tym. c;

      Usuń
  3. Jak obiecałam, zajrzałam. :) Uwielbiam czytać Twoje teksty, ten jak zwykle dla mnie jest świetny. Fajnie, że znalazłaś coś, co Cię interesuję, jakąś pasję. Ja mam siatkówkę ♥ i medycynę, i cieszę się, że takie są moje zainteresowania.
    Zazdroszczę wyprawy do Londynu, mam nadzieję, że uda mi się tam pojechać. :)
    O moim roku napisałam już na blogu, więc nie będę się powtarzać.
    W roku 2015 życzę Ci przede wszystkim zdrowia, wytrwałości w dążeniu do celu i by ten rok był jeszcze lepszy od poprzedniego. Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję za życzenia i miłe słowa! Również mam nadzieję, że uda Ci się realizować swoje pasje i spełnić marzenia - zarówno te wyidealizowane, jak i te bardziej przyziemne. ;)

      Usuń
  4. No tego Londynu to bardzo, bardzo zazdroszczę. Może i byłam w Pradze, która jest niczego sobie, ale jednak to nie to samo co podróż do UK :(.
    Życzę, aby ten 2015 był rzeczywiście lepszy, wytrwałości i powodzenia w życiu :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś pojedziesz, na każdego przyjdzie pora! A Praga to też całkiem ciekawe miejsce, byłam chyba jeszcze w podstawówce i z chęcią bym tam wróciła. :P
      Dziękuję!

      Usuń
  5. Ja mam kalendarz na nowy rok, ale taki malutki, jedynie żeby jakieś terminy sprawdzianów itp. zapisywać, bo resztę rzeczy piszę w notesie ;)
    Lody w Chorwacji smakują nieziemsko, zawsze miałam wrażenie (albo to w sumie nie wrażenie, tylko prawda), że tam są o wiele smaczniejsze niż w Polsce.
    Ja odkryłam Postcrossing w maju i odkryłam jaka to radość dostawać pocztówki ;) Jedyne co mnie dobija to cena znaczków...ale jakoś trzeba to przeboleć.
    Wszystkiego co najlepsze w nowym roku i szczęśliwej skrzynki pocztowej! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To całkiem możliwe, że lody w Chorwacji są o wiele smaczniejsze niż w Polsce, choć nie wiem, czy możemy być obiektywni, gdy temperatura sięga trzydziestu stopni, a w okolicy jedyna budka z lodami... :D
      Znaczki to faktycznie spory wydatek, jednak nic nie jest w stanie zastąpić tej radości, gdy w skrzynce coś na nas czeka. Choćby raz, dwa w miesiącu, ale zawsze! :)
      Dziękuję i wzajemnie! ♥

      Usuń
    2. Lody w Chorwacji to magia! Jadłam w paru miejscach i nigdy nie zawiodły :>

      Usuń
  6. To teraz będę Cię czytać też tu! Jak mogłam wcześniej tego nie robić :D
    Postcrossing odmienia życie, co nie? Ma się nową pasję, nowe zajęcie, zdobywa nowe znajomości, odkrywa w sobie umiejętności kaligrafii (to chyba nie ja xd)
    Patrz, ja w Londynie też byłam w zeszłym roku. A w Chorwacji jeszcze nie... Ale wszystko przede mną :D
    W kalendarzu zapisuję sobie oprócz, niestety, prac klasowych, pięć miłych rzeczy, które się zdarzają każdego dnia. Gdy przeglądałam mój kalendarz z zeszłego roku byłam pod wrażeniem, bo to wygląda trochę jak pamiętnik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Umiejętność kaligrafii? Raczej osiąganie rekordów w dążeniu do jak najmniejszego pisma, by się więcej na kartce zmieściło! :D
      Nie wiem, czy udałoby mi się codziennie zapisywać aż pięć miłych rzeczy. Czasem mam problem w wyekstrahowaniem jednej jakiejkolwiek myśli podsumowującej dzień, o pięciu nawet nie mówiąc! :P

      Usuń
  7. Na moich kartkach nigdy się nic nie mieści, a zawsze wciskam tam jeszcze rysunki bardzo marnej jakości. Za to za każdym razem cieszę się jak głupia, kiedy dostaję kartkę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kalendarz z kotem Simona - jejku, tak bardzo chciałam go mieć a nie mogłam dostać. Tegorocznego wciąż nie mam, ale muszę koniecznie jakiś zakupić i powiesić na szafie naprzeciwko łóżka - lubię leżąc gapić się na obrazki i odliczać dni (najczęściej do wolnego).
    Czytałam w wakacje Stulecie chirurgów, nie doczytałam do końca, miałam już dosyć tych tortur :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest genialny, jak tylko uda Ci się dostać to polecam! ♥
      A mnie za to wciąga bez reszty. Podoba mi się, choć nie wiem, czy to dobrze, że tak uważam... :D

      Usuń
  9. Widzę,że ktoś tu ogląda Sherlock'a :) też go bardzo lubię. Kurcze nie wiedziałam,że coś takiego istnieje muszę się w tym zorientować,bo kocham pisać listy. Życzę ci więc żeby ten rok był jeszcze lepszy. I dzięki za odwiedziny!

    OdpowiedzUsuń
  10. Może w tym momencie nie wyjdę na jakąś wielce kreatywną, ale nie mogę powstrzymać się od napisania poniższych słów.
    Jesteś niesamowita! Pochłonęłam Twojego bloga w jeden weekend i zakochałam się w Twoim stylu pisania. Powtarzam, niesamowita C:
    I'm Sherlocked, too.
    ________________________________
    http://woodland-realm.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, bardzo mi miło to słyszeć, dziękuję! ♥

      Usuń
  11. Czy ja już wspomniałem że Cię uwielbiam?? :)
    Jesteś mega pozytywną osobą i oby tak dalej!!
    BaNaNa !
    Ps.chciałbym nawiązać jakiś kontakt, w końcu ten sam rocznik, ten sam prof i chyba ten sam cel :)

    OdpowiedzUsuń