24 maja 2014

No.35 How to extract DNA or when theory becomes practice

Niemal trzydzieści stopni w plusie (choć gdybym miała sama ocenić, co najmniej z dziewięćdziesiąt), dzikie tłumy, ciężki plecak, ból kręgosłupa/ramion/nóg/głowy (niepotrzebne skreślić) i na deser choroba lokomocyjna. Mimo wszystko i tak uważam wczorajszy dzień za jeden z najlepszych w moim skromnym, siedemnastoletnim życiu.
DNA z truskawki
(kliknij, aby powiększyć)
Wraz z klasą wybraliśmy się na Festiwal Nauki w Krakowie. I choć przygotowani byliśmy na wykłady, to wcale nie zawiedliśmy się stoiskami dotyczącymi raczej pomniejszych dziedzin. Z koleżanką zaczęłyśmy od zwykłych szalek Petriego z bakteriami, przez chirurgię, aż do izolowania DNA! Nawet nie jestem w stanie oszacować, ile stoisk z różnorodnych dziedzin zaliczyłam, jednak najlepiej wspominam te dotyczące medycyny na Collegium Medicum (tak, chcę tam studiować!) oraz biotechnologii: bawiłam się w chirurga (co tam, że założyłam jeden szew, z którym mordowałam się z piętnaście minut, a moim pacjentem był banan - liczy się, no!), badałam plastikowe piersi, wyszukując guzów i przymierzyłam brzuch w szóstym miesiącu ciąży (koleżanka dała mi doskonale do zrozumienia, że położnictwo mnie nie ominie - ale na szczęście pozwoliła już darować symulację przyjmowania porodu), wyizolowałam DNA z truskawki (powtarzając później to samo w domu i również otrzymując pozytywny wynik), przeprowadziłam elektroforezę (technika rozdziału DNA na mniejsze frakcje) na żelu agarowym (a właściwie to -forezę, bo elektro- wraz z prowadzącym studentem sobie odpuściliśmy ze względu na irracjonalną temperaturę), poplamiłam sobie dłonie azotanem srebra (Działa żrąco na skórę, pozostawia trudne do usunięcia czarne plamy, ciocia Wikipedia), by z drutu miedziowego otrzymać drut ze srebrnym nalotem, oraz - co genialne - pokradłam (czyt. zabrałam, dostałam lub poprosiłam za zgodą) całą masę różnych fajnych rzeczy. Od długopisów, piłeczek, ulotek i książeczek, przez probóweczki z DNA truskawki i kukurydzy oraz drucikiem w azotanie srebra, do żelu agarowego i samego agaru do własnej produkcji żelu, w którym można hodować kwiatki (a że jest przezroczysty, cały system korzeniowy i w ogóle rozwój będzie doskonale widać). I w końcu sucha teoria z lekcji biologii i chemii stała się praktyką!



A jak już o chemii mowa... Jako że ostatnio pilnie uczyłam się na konkurs z chemii (który średnio mi poszedł, bo były jakieś nieludzkie zadania obliczeniowe), jakoś tak... czytając o tym wszystkim... i raz, i wtóry... no... pokochałam chemię. To nie jest samo przekonanie się do niej, ale faktycznie ją lubię. Nawet zaczęłam w wolnym czasie rozwiązywać zadania z Pazdry... Ten efekt osobiście uznaję za dużo lepszy od samej wygranej w konkursie.

20 komentarzy:

  1. Oja, przypomniało mi się jak spędziłam dzień na polibudzie gdańskiej na Bałtyckim Festiwalu Nauki. :'D To jest serio świetna zabawa i nawet human taką chemię czy fizykę polubi, bo aktualnie program uczy nas, z czego zrobione są pampersy i kartonowe pudła, bardzo ciekawe.
    Zazdroszczę mocno, w tym roku z okazji festiwalu byłam jedynie na wykładzie o prawie i administracji, miałam ochotę przywalić głową w ławkę, chciałabym dostać DNA z truskawki, fajnie wygląda! W ogóle, nie wiem czemu rozśmieszyła mnie wizja zaszywania banana. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to faktycznie świetna zabawa i jakoś nauka się taka przystępniejsza wydaje - nie to, co suche definicje z książek.
      A DNA można sobie wyizolować w domowych warunkach: o, na przykład tu znalazłam instrukcję, tylko wystarczy zwykły spirytus wysokoprocentowy. :D
      Banan to przecież niezwykle wymagający pacjent, ja tam nie wiem, co w nim śmiesznego. c;

      Usuń
  2. Nie zrozumiałam wielu słów, ale wyłapałam zakładanie szwów bananowi. Na dole w kuchni leży sobie niewinny banan. Chyba wiesz co zaraz zrobię... Porównamy potem czas xD
    Żartuję, nie wiem niby jak miałabym to zrobić, przecież nie zszyję go zwykłą nitką.
    Czemu nas nie zabierają na takie rzeczy D: trzeba by było się samemu wybrać. Swoją drogą... nie wiem, czy zainteresowało by mnie DNA truskawki... ale to przez babkę od biologii, o ile na początku gimbazy lubiłam ten przedmiot, tak potem nauczycielka się zmieniła i obrzydziła mi go skutecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko! Choć chyba nietrudno będzie pobić 15 minut... xD A do zszywania banana dostałam półkolistą, haczykowatą igłę, imadło i pęsetę. I weź tu sobie radź!
      Ooch, ale tu nawet nie chodzi o samą dziedzinę, tylko ogólnie o fakt - obchodziłam również stoiska Akademii Górniczej, wydziału polonistyki, informatyki, astronomii, odlewnictwa (?) i każde prezentowało genialne rzeczy, choć w normalnym życiu bym do nich podeszła (fizysia...). A jednak nauka w takiej formie może mile zaskoczyć. :D
      Jednak myśmy też nie jechali stricte "bo szkoła wymyśliła", tylko sami wyszliśmy z taką inicjatywą do dyrektora i akurat się zgodził. Wystarczy spróbować. ;)

      Usuń
  3. Nigdy nie miałam przyjemności brać udziału w takich zajęciach, nad czym oczywiście ubolewam. Liczę, że na studiach spotka mnie choć trochę więcej praktyki :)

    Co prawda nie rozumiem, jak można rozwiązywać w wolnym czasie zadania z Pazdry, czy jakiegokolwiek innego zbioru, ja raczej wszystko robiłam z poczucia obowiązku, ale powiem Ci, że to dobrze wróży :)

    W ogóle bardzo ładnie się tu zrobiło. Tak jaśniutko. I super jest inicjatywa "przeczytam, ile mam wzrostu" :D. Kurczę, jesteś ode mnie wyższa, a zawsze myślałam, że jesteś mała i drobna, nawet nie wiem czemu to sobie ubzdurałam O.o. Chyba pisałaś coś o tym, że jesteś szczupła (?), a ja dorobiłam własną teorię ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, nigdy nie sądziłam, że ktoś spróbuje mnie sobie wyobrazić. :D Ale daleka od prawdy w sumie nie byłaś, to po prostu ja jestem okropnie nieproporcjonalna i przy 170 cm wzrostu ważę ledwo 50 (po obiedzie to nawet 51 mi waga pokaże!) kg. ;)
      I bardzo dziękuję, stwierdziłam, że czerń była dość dołująca. ;)

      Usuń
  4. Przypomniał mi się "Projekt - za rękę z Einsteinem". Wtedy mieliśmy coś podobnego, znacznie mniejszego, nazwanego piknikiem edukacyjnym. W ogóle przez cały ten projekt dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy i świetnie się bawiłam np. gdy podpalali mi rękę i to specjalnie. Można mieć rękę w płomieniu i się nie poparzyć, ciekawe przeżycie. Nocowałam też na zamku w Gniewie, widziałam swoje DNA i bawiłam się światłem. Nauka wcale nie musi nudzić, tylko powinna zostać nam przedstawiona w odpowiedni sposób.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna wycieczka, która, jestem pewna, nauczyła was pewnie chemii lepiej, niż cały rok szkolny. Wyjazdy na takie eventy, moim prywatnym zdaniem, powinny być obowiązkowe (a zamiast tego jest robione niemal wszystko, by do nich nie dopuścić =/). A tak z ciekawości, które z wykonanych doświadczeń było dla ciebie najciekawsze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie się zgadzam - skoro i tak nie możemy kroić żab na biologii, niech chociaż szkoły organizują więcej takich wycieczek.
      Trudny wybór, choć chyba najciekawsza była właśnie ekstrakcja DNA, taka najbardziej zaskakująca. ;)

      Usuń
  6. Na wszystkich tego typu festiwalach, dniach otwartych i innych eventach najbardziej lubię podkradanie długopisów, piłeczek i innych "fajnych rzeczy". ;) PS: Masz niesamowitą lekkość pisania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, a myślałam, że to tylko ja uwielbiam kradzenie takich gadżetów! Jak to dobrze, że nie jestem sama. :D
      Ojej, dziękuję bardzo, niezwykle mi miło. :)

      Usuń
  7. Jestem totalnie antynaukowa. Chemia, fizyka? Boli mnie na samą myśl. Ale taki Festiwal Nauki brzmi genialnie! :) Przeczytałam kilka Twoich postów i nie chce mi się wierzyć, że masz 17 lat :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie takie akcje sprawiają, że nawet antynaukowiec coś dla siebie znajdzie, czymś się zainteresuje. :D
      Dziękuję, bardzo miło mi to słyszeć. :)

      Usuń
  8. Nawiązując do komentarza wyżej, mnie również nie chce się wierzyć, że masz tylko siedemnaście lat, bo jak na osobę w tym wieku masz zaskakująco sprecyzowane zainteresowania i cele, czego Ci megasuperbardzo zazdroszczę, bo ja swoje plany na przyszłość zmieniam co dziesięć minut. I nie zanosi się na to, bym wkrótce podjęła jakąkolwiek decyzję nawet co do kierunku studiów, a już najwyższy czas. :c
    Przeczytałam chyba prawie wszystkie Twoje posty i bardzo podoba mi się Twój styl pisania, jest lekki i przyjemny, piszesz o ciekawych rzeczach i wydajesz się tak sympatyczną osobą, że na pewno będę Cię tu odwiedzać, tym bardziej, że swoją ambicją i chęcią do nauki tak mnie zmotywowałaś, że aż z własnej woli siadłam do podręczników, chociaż nie miałam żadnego sprawdzianu następnego dnia. ;)
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, nigdy nie sądziłam, że usłyszę tak wiele miłych słów, bardzo dziękuję! I cieszę się, że mogłam jakoś pomóc i zmotywować do nauki. :)
      Zawsze wierzyłam w to, że spontaniczne decyzje są najlepsze - tak było ze mną, bo to tylko zbiór czystych przypadków (w tym tak prosta przyczyna wzięcia udziału w olimpiadzie - czyli kilka punktów do zachowania) sprawił, że w końcu wiem, co lubię i wiem, czego chcę. To los podsuwa nam pomysły; wierzę, iż w końcu Ciebie też dopadnie i spotkasz na swej drodze pasję.
      Pozdrawiam również i jeszcze raz dziękuję! c:

      Usuń
  9. Czytam chemia, a w moim mózgu humanisty zaświeca się czerwona lampka i gorączkowo rozglądam się za Chemiczną Helą, naszą ukochaną panią profesor. Jak tak sobie pomyślę, to zawsze lubiłam chemię, aż do teraz, kiedy muszę użerać się z panią powyżej.
    Hej, nawet chciałam zostać dentystą, o.O

    Co do gorąca, to także wymiękam. Nie lubię słońca, zdecydowanie bardziej wolę deszcz, kiedy moja skóra nie pali od nadmiaru promieni słonecznych.

    I też chcę wyizolować DNA truskawki! No hej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to tam uważam, że najlepsza dla prawidłowej egzystencji jest optymalna temperatura nieprzekraczająca 20 stopni Celcjusza, o.
      A na zabawę z wyciąganiem DNA zapraszam tutaj, choć w internetach aż roi się od podobnych instrukcji - spotkałam się też z kiwi, brzoskwinią i cebulą (z której to podobno wychodzi najlepsze). Także warto poszukać. :D

      Usuń
    2. Skorzystam, zrobię sobie mini laboratorium. Skoro i tak męczę się teraz nad łaciną medyczną, to dlaczego nie.

      20 stopni Celsjusza to idealna temperatura, wręcz zaryzykowałabym jakieś 18. Przynajmniej nie spalam się prawdziwym ogniem, jak dobry, stary Vlad.

      Usuń
    3. O, idealnie. Ani nie za zimno, ani nie za gorąco i jeszcze jak słońcu nie odpiernicza to już w ogóle wspaniale. <3

      Usuń
  10. Hmm... brzmi genialnie :) szkoda tylko, że szkoła zapomina o tym, że nauka może być tak ciekawa i każe nam wkuwać na pamięć coś, o czym często nie mamy pojęcia. Tak własnie powinny wyglądać lekcje chemii czy biologii a nie tylko z zeszytami w ręku :p

    OdpowiedzUsuń