4 września 2016

20 mg ciekawości, 3 mg trwogi, 0.5 mg nostalgii

I zaczął się wrzesień. Nie twierdzę, miło jest sobie chodzić przed południem po świecie z myślą, że jeszcze rok temu mogłabym o tej porze zwiedzić co najwyżej świat zamknięty w granicach szkolnych włości. Jeśli jednak ktokolwiek myśli, by z tej racji człowiek czuł się wewnętrznie jakoś szczególnie szczęśliwszy, to muszę rozczarować; wrzesień nie bardzo się różni od sierpnia czy lipca, bywa tylko ciut chłodniej. A poza tym to kolejne dni wakacyjnej rutyny, która z jednej strony jest zatrważająco przyjemna (ach, ten brak potrzeby intelektualnych wyzwań!), z drugiej - ciut trąci nudą. Ludzie mnie wyśmieją, jak można przecież narzekać na nadmiar czasu wolnego! Cóż, przesyt bywa uciążliwy i chociaż za miesiąc będę przeklinać na to, co mówię teraz, to mimo wszystko brakuje mi produktywności i wrażenia, że wstaję rano w jakimś konkretnym celu.