31 października 2013

No.18 Too much on my plate

Przeceniłam się. Wprowadziłam zbyt ambitne projekty do swojej codzienności, przez co zaczynam odczuwać autentyczny brak czasu. W pewnym sensie jest to raczej pozytywne, wszak na dłuższą metę zaowocuje dobrymi wynikami, jednak w tym momencie nie jestem w stanie pogodzić serca z rozumem.
Ucząc się na kartkówkę, nigdy nie potrafię wysiedzieć nad materiałem. Dwie strony zeszytu do biologii, nic więcej, a w ciągu, że to tak pięknie ujmę, procesu przyswajania, jestem w stanie zrobić milion innych rzeczy. Brzmi znajomo, nieprawdaż? Jednak w momencie, gdy na kartce kalendarza z kolejnym tygodniem nie szło wcisnąć igły, zmobilizowałam się i mózg przestawiłam na tryb, który nie był używany od olimpiady przedmiotowej, mianowicie "sirius nauka". Siadłam do książek i ruszałam się tylko po to, by dolać sobie herbaty. Gdy dostałam propozycję obejrzenia z rodziną jednego odcinka serialu (bajdełej, mam zajebistą rodzinę. U mnie w domu ogląda się Supernatural i wyczekuje Sherlocka oraz Hannibala), długo musiałam walczyć ze sobą, by zakończyć kilkugodzinny obiadek z Hitlerem oraz jego cudną partią i pójść dotrzymać towarzystwa mamie. Myślałam, że to będzie przejściowe - w końcu na sprawdziany z historii nigdy nie uczyłam się ze szczególnym entuzjazmem, ale gdy pojawiło się widmo przedmiotu maturalnego, jakoś zachciało się mieć piątkę na świadectwie - jednak ten sposób okazał się naprawdę efektywny. Nie jeżdżę na dwójach na matmie, jestem na bieżąco z biologią, dostaję piątki z - porze! - przedmiotów humanistycznych. Podoba mi się to.
Tylko zagalopowałam się nieco, gdy na historii zgłosiłam się do konkursu, którego celem jest napisanie obszernej pracy na temat Żydów. Zaniemówiłam nieco, gdy dostałam dwie kartki lektur, oniemiałam, gdy w największej bibliotece w mieście nie mieli kilku pozycji z literatury obowiązkowej.
Na domiar złego jestem w trakcie zakupywania kredek. Piękne, śliczne, kochane Kooh-I-Noorki już są w drodze do moich łapek. Nic, tylko czekać kilka dni, wyłożyć pieniądze na ladę i rysować. Aż sama nie wierzę, jak mówiłam, że nigdy nie przerzucę się na kolorowe prace.
Chcę się uczyć, czytać lektury na konkurs, czytać coś normalnego, rysować, oglądać seriale, pisać teksty fabularne i spotykać się ze znajomymi. Jak to wszystko zamknąć w dwudziestu czterech godzinach...?


13 komentarzy:

  1. Ja ostatnio mam trochę inną sytuację - siedzę i nic nie robię i nagle na wszystko brakuje mi czasu, więc łażę przez godzinę po domu i opowiadam wszystkim jak dużo mam do zrobienia i jak mało czasu, a potem w pół godziny odwalam całą robotę byle jak. Obrazek na konkurs robiłam od września i i tak ledwo się wyrobiłam, bo termin był do czwartku, a ja kończyłam we wtorek i środę, choć to był tylko marny arkusz A2 no i przecież miałam całe dwa miesiące czasu. Normalnie wszystko zawsze muszę odłożyć na ostatnią chwilę.
    Moje lenistwo osiągnęło stan krytyczny, poza spaniem nic mi się nie chce robić.
    Nie sądziłam, że jestem aż tak pusta, że głupie zauroczenie odbierze mi chęć do wszystkiego i aż tak bardzo będę się nim przejmować.

    A w ogóle to obrażam się na blogspot, nie wyświetla mi Twoich wpisów, chociaż twierdzi, że Cię obserwuję -.-



    Powinnam czytać komentarze przed opublikowaniem, a nie po. Teraz będziesz myśleć, że masz dwa komentarze, a to tylko ja i moje pomyłki ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się na szczęście udało częściowo wyzbyć nawyku zawracania rodzinie głowy gadaniem o tym, że nie powinnam z nimi gadać, bo muszę się uczyć. Grzecznie sobie siadam do książeczek i ładnie chłonę wiedzę. Tylko, gdy zaczynam rzygać kwasami RNA, a z uszu wypływają mi nazwy europejskich rzek, wtedy wiem, że coś się dzieje i robię sobie przerwę... na zawracanie dupy rodzinie, że mam jeszcze tyle nauki. Czy coś...
      Ten nikczemny blogspot. :<
      Miałam chwilowego mindfucka, ale już jest okey, doszłam do siebie. ;D

      Usuń
  2. Moja doba też się wydaje za krótka, dlatego postanowiłam zaoszczędzić czas. Jak? Usunęłam blogaski i czytam teraz tylko niektóre (pacz, wybrałam Twój :D). Mam zamiar pisać dalej opka, ale już bardziej np. na konkursy czy coś w ten deseń. Zrobiłam to też dlatego, że muszę znaleźć czas na napisanie licencjatu, na przeczytanie literatury (praca na temat Żydów musi być bardzo ciekawa! Przeczytałabym Twoją, gdy już napiszesz :D). Teraz, gdy przesunięto czas, to mam wrażenie, że doba jest jeszcze krótsza, bo o 17 chce mi się spać, bo ciemno jak w grobowcu (w domu mam zasłony bordowe i naprawdę mam jak w grobowcu xdd).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję się zaszczycona tymże wyborem. :D Choć i tak szkoda, że usunęłaś bloga... ale na swoim przykładzie doskonale rozumiem tę decyzję - też przeniosłam się tylko na konkursy (praca na temat Żydów jest trudna. Dasz wiarę, że jedyna książka o miejscowych Żydach została wypożyczona x lat temu i nikt nie ma zamiaru jej oddać do biblioteki? ;__;).
      Ja mam za to zupełnie na odwrót - kładę się do łóżka godzinę, dwie później niż przed zmianą. Mój organizm zgłupiał, przecież to on lubi sobie pospać, nie wiem, co mu odwaliło i mi się to wcale nie podoba...

      Usuń
    2. Znam ten ból nieoddanych książek. W uczelnianej bibliotece były tylko trzy egzemplarze książek, dość starych, ale potrzebnych. Dwie z nich miały być oddane w 2005 i 2007 roku ;).
      No usunęłam, ale będę zaglądać gdzieniegdzie, więc no :d.
      Ja zasypiam bardzo szybko, że chłop mój mnie budzi w nocy, bo biedaczek nie może spać i mówi "bo ty oddychasz tak, a ja spać nie mogę, to niej śpij też" xd.

      Usuń
    3. Ja za to znam ból budzenia w nocy z nie mogę spać, to ty też nie będziesz. Przez blisko trzy, może cztery lata dzieliłam pokój z młodszym bratem. ;--;

      Usuń
    4. Na szczęście zawsze miałam swój pokój, mój brat miał swój, więc nie dzieliłam pokoju. Chyba że z mamą, kiedy pokłóciła się z tatą. Spać na "jedynce" z mamą, która się rozwala na 3/4 łóżka, to zło. ;-;

      Usuń
    5. ...i właśnie dlatego lubię spać sama, w swoich czterech ścianach, na swojej jedynce. Jestem człowiekiem antyspołecznym jeśli chodzi o... hm... "łóżkowe" sprawy, jakkolwiek dwuznacznie to brzmi. :D

      Usuń
  3. Och, ja ostatnio mam wręcz co innego - ostatnio przygotowywałam się do trzech olimpiad, z czego z dwóch przysiadłam nad książkami; no i jeszcze latanie po lekarzach (niech buraki będą przeklęte! xd) - ledwie się z tym wszystkim wyrabiałam.
    Teraz za to mam czas na wszystko - odrobię lekcje i mam dłuuugi wieczór, więc a to sobie coś napiszę, a to obejrzę odcinek, a to coś poczytam... Choć z doświadczenia wiem, że taki luz może potrwać jakiś czas, a im dłużej, tym później trudniej będzie przestawić się na ten bardziej intensywny czas.
    A rodzinę masz zaiste wspaniałą :D Moja babcia lubuje się jedynie w brazylijsko-meksykańsko-ujwijakich telenowelach, za to mama ogląda "Lekarzy". Młodsze rodzeństwo durne bajki. Żadnych moich klimatów :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tym trudniej będzie później *
      matko i córko, przepraszam, piszę i nie myślę -,-

      Usuń
    2. Taak, znam doskonale "okres przestawiania się". Odpoczywasz, aż nagle nie ma czasu na nic ._.
      Spoko, spoko, moja babcia ogląda Trudne sprawy...

      Usuń
  4. Wydaje mi się, że im więcej zajęć tym prościej sobie wszystko zaplanować i działać według tego planu, natomiast ludzie którzy nie mają żadnych zajęć hmm... tak jakoś czas ucieka im przez palce i nie robią nic...
    Powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie byłam dobra w planowaniu - chociaż nie, inaczej: planować umiałam, ale z realizacją szło już nieco gorzej...
      Dziękuję. c;

      Usuń