6 listopada 2013

No.19 Eating is hard

Założyli mi aparat ortodontyczny.
To tak w ramach projektu pod tytułem: Krótko i na temat, który musiałam wprowadzić w życie w chwili, gdy moje wcale-nie-krzywe ząbki (wbrew pozorom to nie sarkazm) zostały przyozdobione drutem. Jak się odzywam, ograniczam zasób słów, o czym doskonale dowiedziała się amerykańska lektorka na dodatkowym angielskim, próbując bezskutecznie cokolwiek ze mnie wycisnąć - na tylnych zębach mam jakieś wystające pręty, o które mówiąc, zahaczam ustami. Ale i tak najgorszy jest śmiech; usiłując zamknąć usta, wyglądam jak staruszka, której przesunęła się proteza. Po każdym posiłku muszę latać do łazienki; w praktyce nie mam pojęcia, jak długo będę w stanie wisieć nad jedyną umywalką na piętrze szkoły ze szczoteczką w ręce, nie narażając się maturzystkom poprawiającym makijaż.
W sumie sądzę, że byłabym w stanie przeżyć bez marudzenia, gdyby nie to, że nie potrafię jeść. Zęby mnie bolą jak cholera, jedynym posiłkiem w ciągu całego dnia staje się jogurt i banan (którego, notabene, jem przez dziesięć minut) przed wyjściem z domu. Przez siedem lekcji głoduję, bo nie mogę ugryźć chleba - pół biedy, gdy nie mam w tym dniu wuefu czy basenu, wszak mam tendencję do mdlenia pod wpływem słońca lub niedożywienia, jednak jak przyjdzie dwie godziny ćwiczyć na czczo... porze, trzeba się nauczyć jeść do jutra.



7 lis 2013
Jedzenie opanowałam. Może nie do perfekcji, gdyż mając do czynienia z chlebem, stawiam na tostowy, bo nie ma opieczonej skórki, a i tak gryzę wargami, jakbym była bezzębna. Ale jakiś postęp jest.
Normalnie nie tworzę editów, czy jakkolwiek to się w tych dzisiejszych rozwiniętych blogaskowych czasach określa, bom nie jest na czasie, jednak zdecydowanie musiałam się podzielić z kimś zajebistością mojego... moich środowisk. Na lekcję angielskiego w naszym cudnym liceum przyszedł mój ulubiony, bo zahaczający o fandom i słuchający porządnej muzyki, lektor ze szkoły językowej. Gdy dziwny gościu z Australii mówi Ci hi przy całej klasie i zwraca się po imieniu - +293864 do respektu. Co tam, że trochę mu tę lekcję spieprzyłam, nie potwierdzając zalet nauki z interaktywnej aplikacji - na przerwie odrobiłam to, mówiąc wszystkim, jaki ten lektor nie jest świetny i jak bardzo go nie kocham. I z tego wychodzi kolejny pozytyw - w końcu nawiązałam jakąkolwiek interakcję z ludźmi z klasy. Choć narzekałam, że to wina zimna, tak naprawdę nie zrobiłam wcześniej nic w tym kierunku.
Jest dobrze. Nawet z mycia zębów w szkole stworzyło się coś z kapką... no niech będzie to powtórzenie: zajebistości.


6 komentarzy:

  1. Ja miałam aparat przez półtora roku, rok temu mi zdjęli. O ile pamiętam pierwszy tydzień był najgorszy, potem się człowiek stopniowo przyzwyczajał, najgorzej że ja ciągle coś jem, więc zdecydowanie za często latałam do łazienki i wiem, że różne osoby mówiły przez to o mnie przykre rzeczy. No ale - było minęło. Teraz został mi tylko drucik przyklejony do dolnych zębów, którego wcale nie czuć i tzw szyna, którą wkładam już tylko na noc. No i cała masa brzydkich zdjęć, na których wyglądam jak staruszka z przesuniętą protezą, jak to zgrabnie ujęłaś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w klasie wszyscy to biorą raczej luźnie - zwłaszcza że mam kilka osób, które mają bądź miały aparat. A z tym lataniem do łazienki jest w miarę dobrze, żeby nie powiedzieć: za dobrze. Jak w podstawówce miałam aparat, to tylko przez kilka dni bawiłam się w mycie zębów po każdym posiłku; rezultat widać. Ach, to zrozumienie. :D

      Usuń
  2. Mojemu Upaćkowi wczoraj właśnie założyli aparat. Zdążyła już zranić sobie język, co, uważam, tak samo jak i problemy z jedzeniem - największe wady aparatu. Ale z czasem obie do tego przywykniecie ;)
    Ja takich doświadczeń nie miałam. Idealnych zębów nie mam, szczególnie tych dolnych, i może nawet dentystka coś wspominała, że powinnam się zapisać do ortodonty, ale problem jest jeden - nie ma kasy. No i nie będzie, więc - podczas gdy wy będziecie prezentować światu swoje piękne ząbki, ja pozostanę ze swoimi... jak to się mówi? "Miała długie, czarne, kręcone... zęby". (Żarty żartami, aż tak źle jednak nie jest XD) Więc chyba warto przecierpieć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, z każdym dniem jest coraz lepiej, z każdym dniem jem coraz więcej rzeczy, których nie mogłam przegryźć wcześniej. Jest postęp, jest moc! :D
      Współczuję, głównie dlatego że ja wcale strasznych tych zębów nie mam; zaś z drugiej strony portfela też zbyt wypchanego nie posiadam. Muszę przyznać, że jest to jeden z najdroższych prezentów urodzinowych, jakie kiedykolwiek dostałam.

      Usuń
  3. Przyzwyczaisz się na pewno...co prawda trochę to potrwa no ale ;) dasz radę...osobiscie nigdy nie nosiłam aparatu, ale mam wielu znajomych którzy noszą..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, coraz lepiej jest, już aż tak narzekać nie mogę. :D

      Usuń