24 września 2013

No.15 Take me down to the Paradise City

W szkolną rutynę weszłam już na dobre i, co mnie nieszczególnie satysfakcjonuje, zaczęłam żyć od weekendu do weekendu, urozmaicając szarą codzienność kolejnymi płytami klasycznego amerykańskiego rocka. Budzę się rano pod ciepłą kołdrą, po wykonaniu każdej porannej czynności wracając do niej i zastanawiając się, czy rzeczywiście jest sens gdziekolwiek wychodzić, czy może lepiej zostać pod kocykiem i spać. Jakie to deprymujące! Zimno, deszcz, niechęć do integracji. Ale taka naprawdę fest niechęć. Ostatnio, jak miałam okazję iść tą samą drogą z koleżanką z klasy, spytała mnie, jak mi się szkoła podoba. Odpowiedziałam, że jest fantastyczna, świetni ludzie, wspaniała atmosfera, nawet z nauką nie tak źle, a czemu pytasz? Bo tak zawsze sama na przerwach siedzisz. Aj, czyli to widać. Jednak argumentami typu bo mi zimno i się grzeję przy kaloryferach nie przemówisz. Trudno, od tamtej pory wiszę nad ludźmi i słucham, co mówią, czasem dodając swoje trzy grosze, jak temat kojarzę. Gorzej, gdy wraca niekończące się pamiętasz, gdzie ten i ten poszli do szkoły; kto z naszego gimnazjum się tutaj dostał; jak myślisz, czy ona w końcu zmieniła tą klasę? Dzięki ludzie, że ułatwiacie tę zasraną integrację.
Nauki niby mam dużo, ale skłamałabym, mówiąc, że ciągle się uczę. Racja, są kartkówki, pytania, włoski, który trzeba znać na bieżąco, ale jakoś nie odczuwam przepływu czasu. Może to przez to, że dałam sobie spokój z czytaniem każdej lekcji, a siedzę tylko nad tym, co faktycznie muszę umieć i na czym mi zależy. (Cofam to - nauki za cholerę dużo!) Chociaż nieważne, ile razy przejrzę fizykę - jest to dla mnie czarna magia (cholera, przydałaby się lekcja obrony przed czarną magią!). Na lekcji siedzę, słucham o izotopach wpadających w pole magnetyczne w ruchu po okręgu i wewnętrznie się załamuję. Tak bardzo chciałam piątkę z fizyki... teraz będę się modlić o tróję.
Już w gimnazjum wiedziałam, że z liceum chcę skorzystać na sto procent, pomijając, że jest to podobno najlepszy okres w życiu człowieka. I tym sposobem zapisuję się na wszystko, co możliwe, by za trzy lata nie żałować - od głupot pokroju okresowego prowadzenia tablicy z aktualnościami po wyjazdy do filharmonii. Nawet zapisałam się na kurs, po którym otrzymam tytuł technika zczegośtamczegoniepotrafięwyjaśnićalesiętegonauczęwięcgit z informatyki. Zawsze coś do CV i alternatywa na przyszłość. Kasy i szpanu nigdy za wiele.

20 komentarzy:

  1. Ja już straciłam cały zapał do nauki (taa, jakbym kiedykolwiek była pełna zapału...), ale spokojnie, jeszcze jakieś 85 dni i będzie przerwa świąteczna! :D Znowu zaczęłam byle jak odrabiać lekcje, nie ucze sie na nic i liczę na to, że będę miała szczęście no i myśle cały czas nie o tym, o czym powinnam. Żyję od weekendu do weekendu, a one tak szybko się kończą!
    I tak w ogóle, dlaczego mam problemy z zaoberwowaniem Twojego bloga? Niby sobie dodałam do obserwowanych, ale nic mi na głównym nie wyskakuje ):

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, znam to... A tak bardzo chciałam się regularnie uczyć! Mając cztery wolne godziny, trzy się ponudzę, a w ciągu jednej ledwo ogarniam wszystko. Spoko, spoko, profesorowie już się o to postarali, bym weekendu nie przesiedziała bezmyślnie...
      Wiesz, wydaje mi się, że to problem ogólny Bloggera - mi również nie aktualizuje połowy blogów, a niektórych nie wyświetla poprawnie. Może to o to chodziło z tą całą akcją, że obserwowanie ma zniknąć...? Żebyśmy się nie rzucali, tak uprzykrzą nam tę opcję, by nie mieli mailowych pozwów. Tak, to wszystko zamierzone.

      Usuń
  2. Trzymam kciuki w wyciskaniu z liceum, ile się da! Sama żałuję, że nie dałam swego czasu z siebie wszystkiego, więc pozostaje mi tylko kibicować innym. Tak więc tego, niech wizja przerwy świątecznej będzie upragnioną metą po długim biegu, a nie punktem, do którego trzeba przemulić. Czy coś.

    "Dzięki ludzie, że ułatwiacie tą zasraną integrację."
    Nie chciałabym utrudniać tej integracji jeszcze bardziej, czy jednak nie powinno być "tę"?

    Mnie włoski nigdy nie był dany (w mojej szkole był przeznaczony tylko dla dzieci wybitnych), dlatego czuję irracjonalne uczucie zazdrości.

    Z wyrazami szacunku
    Kazik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za motywację. Na szczęście już weekend i mogę regenerować siły oraz mobilizację na kolejny tydzień nauki. Jeszcze czas, może uda mi się przestawić z przemulenia na ambicję. c;
      Możliwe, możliwe, ślicznie dziękuję, poprawię.
      Och, narzekam, ale włoski to jednak świetny język; choć wymagają, to mimo wszystko gdzieś tam doceniam jego piękno nad niemieckim... ;)

      Usuń
  3. Gratuluję podejścia. Szkoda, że ja w liceum nie miałam tyle oleju w głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, choć w moim przypadku samo tak sobie nie przyszło. Szczątkowa umiejętność uczenia się na błędach innych potrafi zdziałać cuda. c;

      Usuń
  4. Można powiedzieć, że ja także weszłam w szkolną rutynę, lecz teraz miałam tydzień wolnego. Życie od weekendu do weekendu jest niestety okropne. Pogoda wcale nie poprawia nastroju.
    Pozdrawiam,
    nieidealna-wybrednosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak, zdecydowanie pogoda nie podnosi na duchu i nie motywuje do zmiany przyzwyczajeń.

      Usuń
    2. Wierz mi, że nie tylko Ciebie.

      Usuń
    3. Pogoda raczej nie jest kwestią osobistą. Każdy ma dostęp do jej uroków... :<

      Usuń
    4. Na każdego działa co innego.

      Usuń
  5. Szczerze mówiąc sądziłam, że liceum będzie łatwiejsze. Jak się okazuje, nawet human, uznawany zawsze za grupę przyszłych pracowników McDonalds i Biedronki, musi siedzieć nocami nad matematyką, historią, i tą okropną fizyką. Łączę się z tobą w bólu.
    A tak poza tym to zauważyłam, że w liceum ludzie są mniej... hm, integrujący się. Znaczy się, u mnie 80% uczniów dojeżdża z wiosek, więc chodzą grupkami, a reszta to tam próbuje ogarnąć nowe otoczenie.
    Szczerze, już wolę kaloryfer. ;)
    W sumie to weszłam tylko pochwalić szablon, a wyszło takie coś, przepraszam.
    Och, i dodam jeszcze, że zazdroszczę języka włoskiego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to: sądziłam, że w liceum da się mieć piąteczki. A tu psikus, bo fizyka. I geografia. No i ten wos.
      Właśnie problem w tym, że mam jakąś nieludzką klasę, która cały czas zmienia otoczenia - zawsze jest jakieś kółeczko (wzajemnej adoracji), przy którym można stanąć i udawać, że się ogarnia.
      Och, dziękuję, też go lubię. c;
      A włoski jest fantastyczny! Dużo łatwiej się go uczyć niż francuskiego... ;)

      Usuń
    2. Z otwartymi rękoma przyjmę pomoc. :D

      Usuń
  6. @up: ah, początki liceum i ogólnie całe liceum to takie czasy założenia jakiejś określonej maski i próby wkręcenia się do towarzystwa na siłę, mimo iż pewne zachowania nam nie odpowiadają (hipokryzja) - typowe dla wielu. można też wybrać alternatywę i skumplować się z choć jedną osobą i mieć na wszystko... :))

    pozdrawiam, powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooh, noale... jednak warto mieć większą ilość znajomych z klasy. To takie fajne, gdy ludzie spotykają się po latach, utrzymują kontakt...
      Dziękuję, przyda się!

      Usuń
  7. Zapisuj się na wszystko, zapisuj. Ja strasznie żałuję, że tego nie robiłam, ale w okresie bycia w technikum byłam dość, no. Nieważne xD.
    Teraz na studiach dopiero korzystam. Tu idę na rekrutację do radia, tu zastanawiam się nad rekrutacją do jednej z gazet uczelnianych. Zobaczymy, co wyjdzie ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okey, myślę, że jestem w stanie dopowiedzieć sobie resztę. xD
      Korzystaj, korzystaj, co się będziesz ograniczać? c;

      PS Nawiasem, jak Cię przyjmą do gazety uczelnianej, to będziesz dziennikarką, a wtedy to taki fejm w internatach jest i nie będzie można Cię lekceważyć. Zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji?

      Usuń
    2. Będę mieć własnego korektora.

      Usuń