7 lipca 2013

No.7 Results

Bezsensowne wyczekiwanie na i tak dobrze znany wynik, niepotrzebne szarganie nerwów, ucisk w podbrzuszu, podwyższone tętno. I spędzanie snu z powiek. Wstając przed dziesiątą nad ranem z myślą, że za kilka minut dowiem się, czy przypadkiem to, co wyśnił zryty mózg, jest prawdą, byłam wręcz przekonana, że chyba mnie rozerwie. Bo przecież nie będę jak osioł siedzieć przed ekranem i aktualizować co chwilę strony, trzeba się umyć, zjeść śniadanie, prysznic wziąć. Ostatnio byłam tak podenerwowana, gdy sprawdzałam wyniki olimpiady. Jednak dostałam się, trafiłam w grono trzydziestki wybrańców, trzydziestu kujonów, którym marzą się kierunki związane z biologią i chemią, dwadzieścia sześć nowych twarzy. Są to ludzie, których trzeba będzie poznać, na co zupełnie nie mam ochoty; sama myśl o lekcji zapoznawczej przyprawia mnie o mdłości, zwłaszcza z klasą, w której jest tylko sześciu przedstawicieli płci brzydszej.
Zanosząc oryginały świadectwa i wyników egzaminu, czekałam jakiś czas przed sekretariatem, aż mnie zaproszą. W tym czasie przewinęło się kilka osób sprawdzających listy przyjętych, którzy odchodząc z zawiedzioną miną, łypali wrogo na mnie spod oka. Chyba powinno mi być przykro, nie wiem, wyrazić choćby wzrokiem współczucie, odrobinę empatii, jednak zamiast tego cieszyłam się w duchu, że nie jestem na ich miejscu, może zbyt dumnie podnosząc przy tym podbródek. O porze, jakim złem się stałam. Trochę jednak moją radość zgasili maturzyści, którzy, nie wiadomo w jakim celu, snuli się po korytarzach i patrzyli na kandydatów z nutą politowania. Taak, my jeszcze nie wiemy.
Przy okazji dostałam po znajomości kilka podręczników, w tym biologię, i muszę powiedzieć, że jestem pozytywnie zaskoczona. Myślałam, że w pierwszej klasie będziemy znów od początku wałkować materiał rośliny i zwierzęta, a tu niespodzianka - zaczynamy genetyką. Dobrze, bo na myśl o ponownej nauce tkanek roślinnych aż mnie krew zalewa, będę się tym katować później. Za to z zupełną dezaprobatą spotkały się ze mną przedmioty, takie jak nauka o kulturze. Będą to jedne z tych zajęć, z których wszyscy będą mieli pięć, ale nikomu to się w życiu nie przyda.
Trochę jednak przeraził mnie odruch czytania podręcznika do biologii. Nie uczyłam się jej od marca, a tu mnie tak ciągnie, jak głodnego do chleba. Ja nie wiem, skąd te przyzwyczajenia, oj, nie wiem...

12 komentarzy:

  1. Czemu się tak martwisz, że masz mało chłopaków w klasie? Że niby mały wybór? hahaha ;D Trochę mnie w sumie zaskoczyło, że na biol-chemie tak mało mężczyzn. Ja miałam w klasie pięciu facetów i wszyscy byli super :) Początki są najgorsze, ale warto przez nie przechodzić, o! :D
    W takim razie cieszę się razem z tobą, że dostałaś się tam gdzie chciałaś, a co do nerwów - doskonale wiem, co czułaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu się martwię? Jedna czwarta chłopaka na każdą dziewczynę w klasie! Porze, przecież ja zgłupieję wśród tej babskiej hołoty... Zwłaszcza że z tajnych źródeł wiem, że jeden jest debilem, więc zostaje piątka, którzy mają szansę być normalni. Och, czemu wszyscy mężczyźni pochowali się w tych mechanikach...

      Usuń
  2. Gratuluję! ;) widziałam, że Ci na tym bardzo zależało.
    Doskonale wiem,o czym mówisz. Chodzę z kąta w kąt, mam zszargane nerwy i jestem zdenerwowana, gdy myślę o wynikach z rekrutacji na studia. Oczekiwanie jest tak męczące,że desperacko próbuje robić coś innego, co zapewni na moment spokój.
    Sama nie cierpiałam nauki o komórkach, o wiele lepiej przyswajałam genetykę ;>.
    W mojej klasie było tylko 8 chłopaków, a bawiłam się z nimi o wiele lepiej niż z niektórymi dziewczynami. Tobie też takich życzę ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i przy okazji życzę powodzenia.
      Mam nadzieję, że życzenia się urzeczywistnią. ;)

      Usuń
  3. O tak, duża liczba dziewczyn może wpłynąć ujemnie na zdrowie psychiczne, ale spokojnie, jeszcze nie poznałaś chłopaków i nie wszystko stracone.
    Życzę, żeby byli normalni, bo codzienne przebywanie z ludźmi z obsesyjną ambicją mogłoby być katorgą. Ważne też, żeby nie było wyścigu szczurów, ale skoro mówisz, że próg rekrutacyjny był tak wysoki, to kto wie, co to będą za ludzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Modlę się w duchu o męską normalność, jeszcze nie wszystko stracone. Dziękuję, oby się spełniło, oby...

      Usuń
  4. Ja byłam przeszczęśliwa, jak dowiedziałam się, że w mojej klasie jest aż 10 chłopaków na 32 osoby. W gimnazjum miałam ich zaledwie 3 na 28 osób, więc teraz to było niesamowite szaleństwo :D Szkoda tylko, że da się pogadać może ze 2 z nich, bo reszta jest niespecjalnie zainteresowana znajomością z resztą klasy ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie ja przez całe życie miałam zupełnie na odwrót - zawsze było mniej więcej po równo, choć nieznacznie przeważała liczba dziewczyn. Może im mniej facetów, tym bardziej okazują się wartościowi...? *cicha nadzieja*

      Usuń
  5. Gratuluję! :D
    Pamiętam jak sama dostałam się do wymarzonej szkoły, chociaż klasa i ludzie, których miałam poznać jakoś mnie nie interesowali - zawsze trafiałam źle.
    U mnie jest pięciu chłopaków, ale jestem na humanie, na biol-chemach (przynajmniej u mnie w mieście) zazwyczaj wypada ich więcej - i przeważnie są to ci ładniejsi, więc nie masz czego się obawiać. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję, że masz rację. c;

      Usuń
  6. W technikum miałam na 19 osób 4 chłopców, z czego w 4 klasie zostało dwóch :).
    Ja też czytałam podręczniki przed rozpoczęciem roku, zawsze byłam ciekawa, co będzie do nauki :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio się dowiedziałam, że moja koleżanka, która wybiera się do technikum, ma ponad 40 dziewczyn i 5 chłopców. Od momentu, w którym to usłyszałam, przestałam narzekać. c;
      Ja raczej przeglądam je z przerażeniem: o cholera, będą pały....

      Usuń