19 czerwca 2013

No.5 What's wrong with you, weather?

Zauważyłam, że nie uczę się na własnych błędach. Trauma po wypadku? Gdzie tam. Wraz ze znajomymi wybrałam się na wycieczkę rowerową. Z początku bałam się najechać na najmniejszą dziurę na drodze, przy czym pod koniec zjeżdżałam z góry wybrukowanym chodnikiem z prędkością jadącego przy mnie samochodu. Aż się dziwię, że jeszcze żyję.
Nie potrafię tylko ogarnąć tej nieznośnej pogody. Trzydzieści sześć stopni w cieniu, w domu niewiele mniej. Całymi dniami leżę plackiem na łóżku i gniję - nawet minimalna aktywność mózgu powoduje wzrost ciepłoty ciała. Opracowałam jednak strategię: po wszelkie zakupy wybieram się po godzinie dwudziestej pierwszej, za każdym razem zapominając, że sklep zamykają wcześniej. Ale przynajmniej aptekę mam całodobową, więc mogę zmieniać bandaże po każdym większym wysiłku fizycznym (czyt. po każdym przewróceniu się z boku na bok). Żałuję, że nie mam klimatyzacji w domu.
O, musk mi się chyba też przegrzał, bo już nie myślę.

Status: oczekiwanie na koniec roku.

4 komentarze:

  1. Ahh ten wiatr we włosach. Niezastąpiony, szczególnie podczas jazdy na rowerze ze stromej góry.

    Mnie też irytuje ta pogoda. Kiedy mam jakieś plany na świeżym powietrzu to od razu wyparowują po wyjściu na ten skwar. Nie wiem co w moim przypadku jest gorsze- chodzenie po zakupy po południu przy temperaturze zbliżonej do tej na Saharze, czy może wieczorem kiedy watahy komarów wyruszają na żer? Tak źle i tak nie dobrze. Mam tylko nadzieje, że niedługo wszystko wróci do normy, w której będzie można myśleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się co martwić, trzeba zbierać kasę i wynająć kilku idiotów, co zatańczą taniec deszczu nago na rynku miasta. Spoko, spoko, damy radę.

      Usuń
  2. Chciałbym ponarzekać znów na taką pogodę, bo jak na razie u mnie leje i leje, a w sobotę wyjeżdżam nad jezioro. I ma lać prawie cały tydzień, zaledwie dwa dni słońca! Jakaś porażka!
    Ja mam niezastąpiony wiatrak, ale dzięki niemu bardzo inteligentnie się przeziębiłam, akurat w najgorsze upały. Skończyło się tym, że przez kilka dni leżałam pod kołdrą z gorączką (co tam trzydzieści stopni za oknem!) w zaciemnionym pokoju, żeby tylko na moim poddaszu nie pojawił się gorący promień światła. To i tak nic nie dało. Dziwię się, że mózg mi się nie ugotował. ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, ze skrajności w skrajność. Ta pogoda rzeczywiście ma coś z mózgiem. A że go nie ma, to chyba tłumaczy wszystko...

      Usuń