14 lipca 2016

Kolejny nudny blog studentki medycyny

A więc - stało się. Oficjalnie zaczynam od października przygodę z wydziałem lekarskim. Nieoficjalnie wiadome to już było przy wynikach matur, które przy zeszłorocznych progach otworzyłyby mi drogę na większość uczelni, w tym z trzeciej, czwartej listy na tę wymarzoną. W związku z tegorocznymi zawirowaniami, spodziewałam się wystartować z drugiej. Dlatego byłam niewiarygodnie zaskoczona, gdy dostrzegłam siebie już na pierwszej.

Odświeżam stronę, oczom nie wierzę. Dostałam się! Już, teraz, dzisiaj! Euforię lekko przyćmiła brutalna rzeczywistość: przez to, że nie byłam na to przygotowana, nie zdążyłam jeszcze skompletować dokumentów. Rzuciłam wszystko i zaczęłam zbierać papiery po pokoju, nagle doczytując się tego, że teczka z gumką być nie może, że wyłącznie wiązana. We wsi nie kupię, do miasta już raczej nie zdążę, pociąg mam następnego dnia wcześnie rano - trudno, załatwię to na miejscu. Setki razy wszystko sprawdzałam, korelowałam dwa różne wykazy dokumentów, które się ze sobą nie pokrywały, aż w końcu zdecydowałam się kierować rozsądkiem (jak się później okaże, zła decyzja).

Dojechałam do Miasta, z bananem na twarzy pokonując dworzec. Wyszłam przed budynek i rozejrzałam się dookoła (wspominałam, że nigdy w życiu tam wcześniej nie byłam?), z entuzjazmem chłonąc wielkomiejski gwar, z którym będę się mierzyć przez następne sześć lat. Misja szukania teczki nie była może wielce interesującą przygodą, mimo że w jej czasie zdążyłam zwiedzić pół miasta i odwiedzić niemal każdy kiosk, księgarnię oraz sklep papierniczy w okolicy. Jakimś też cudem bez większych problemów dotarłam do wydziału rekrutacyjnego, więc już zaczynałam coś podejrzewać - i, rzecz jasna, w tymże momencie ujrzałam kolejkę długą na cały korytarz. Wiedziałam, że będzie jakiś haczyk!

Po prawie dwóch godzinach, w czasie których oprócz stania, względnie siedzenia, zdążyłam poznać kolejną część Miasta (gdy okazało się, że zabrakło mi płytki ze zdjęciem - bo kto by pomyślał, że dokładne czytanie regulaminów jednak jest rzeczą przydatną?), dobiłam się do komisji. Jakaś dziewczyna obok mnie znosiła awanturę o brak płyty, a ja z ulgą patrzyłam na tę moją, wywalczoną kilka przecznic dalej u fotografa. W końcu dostałam potrzebny papierek i okrojoną instrukcję dotarcia do dziekanatu.

W dziekanacie - następna kolejka. Miny wszystkich uczestników tego cyrku były mniej więcej podobne i tylko poczucie humoru mogło nas uratować od zagłady (wspominałam o ponad trzydziestostopniowym upale i braku cyrkulacji powietrza?). Straciłam rachubę czasu, ale chyba po godzinie udało mi się dotrzeć do okienka. Pani otwiera teczkę, patrzy na płytę... i daje mi ją do ręki. Ojcze Burz, czy to znaczy, że ta płyta nie była potrzebna? Jest pani pewna?

Pani, niestety, jest pewna i nawet moje powtórne upewnienie się niczego nie zmienia - no, może jedynie bardziej rozluźnia relację. Stawiam podpisy i na odchodne zostaję przytłoczona papierami (na szczęście, wraz z instrukcją obsługi).

Wychodzę z dziekanatu.
Cholera.
Jestem studentką medycyny.

47 komentarzy:

  1. Gratulacje :).
    Mnie się też udało z pierwszej listy, a w biurze rekrutacji przede mną nie było nikogo, za mną jedna czy dwie osoby - a chciałam się pointegrować w kolejce z przyszłymi współtowarzyszami niedoli :d.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miałaś szczęście! U nas od rana ogonek był na co najmniej kilkadziesiąt osób i cały czas dochodziły nowe :D

      Usuń
  2. a jakie miasto? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopóki się da, będzie tajemnica, coby ludzie z roku mnie nie znaleźli. :D

      Usuń
  3. O rany...Gratulacje!
    Masakra...Serio podziwiam...
    I chyba wiem co to za miasto,bo miałam ten sam problem z tą teczką,ale w końcu idę gdzie indziej gdzie teczka może być jakakolwiek -,-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :D
      Generalnie już wiem, po co teczki mają być sznurowane - bo wtedy łatwiej je przechowywać, nie zahaczają o siebie, et cetera, et cetera (w ogóle w urzędach to norma). Ale żeby zaraz odsyłać kogoś i kazać mu raz jeszcze stać w kolejce, bo zamiast sznurków jest gumka? Bez przesady. :P

      Usuń
  4. Najpierw musiałaś iść do działu rekrutacji, a później jeszcze do dziekanatu? Matko, co to za cyrk :D Ja na dwie uczelnie składałam papiery i na obu zostawiało się wszystko tylko w jednym miejscu... Na pierwszej z nich nawet rozdawali teczki wiązane, więc full wypas ;D Ale niestety w kolejkach też się wystałam więc znam ten ból...
    Tak wgl, to już jest uczelnia na której ostatecznie zostajesz, czy planujesz przełożyć papiery jeśli dostaniesz się gdzieś indziej z kolejnych list?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To widać, miałam największego pecha! :D
      Zostaję, papierów nie przenoszę, bo uczelnia to akurat ta wymarzona (na szczęście! Więcej w takim cyrku nie będę uczestniczyć!). ;)

      Usuń
    2. to super, że udało się za pierwszym razem tam gdzie chciałaś ;) teraz masz już spokój i wakacje do października :)

      Usuń
    3. Też mnie to strasznie cieszy, zwłaszcza że obawiałam się, że będę przez pół lipca jeździć po Polsce. ;)

      Usuń
  5. Warszawa jsk nic :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślać się możecie, i tak nie powiem! :D

      Usuń
    2. jeżeli tak, to witaj na Wielkim Uniwersytecie MAgicznym, ta magia jest i czarna i jasna

      Usuń
  6. Gratulacje :D Awantury w dziekanacie o płytkę? Masakra. Jak ja poszłam to nawet rozdawali teczki tym co nie mieli i na miejscu kserowali dowody i świadectwa. D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet mi nie mów... Może po prostu im też udzielił się nerwowy nastrój, gdy za drzwiami czekała niekończąca się kolejka, którą trzeba w ciągu kilku godzin przerobić (a i tak siedzieli dwie godziny dłużej niż zamierzali). I do tego ten upał! Nie to, żebym ich broniła, no ale. :D

      Usuń
  7. Hej, mam pytanie niezwiazane z powyzszym postem... przepraszam :) z jakich ksiazek do biologii i chemii korzystalas uczac sie do matury?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W porządku ;) Jeśli chcesz, to mogę Ci szerzej napisać mailowo, bo w komentarzu to jednak mało wygodnie. (Kontakt: morphine.deer[at]gmail.com)

      Usuń
  8. Gratuluję dostania się na medycynę :)
    Czytam twojego bloga już od kilku miesięcy, trzymałam kciuki w maju i proszę - udało się! :) Domyślam się, jak wiele pracy włożyłaś w ten ogromny sukces, dlatego jesteś dla mnie prawdziwą inspiracją ;) Sama wybieram się na medycynę, ale dopiero za rok piszę maturę, mimo tego staram się jakoś ogarnąć i wziąć do nauki :D Mam też jedno pytanie - uważasz, że da się dostać na lekarski bez korków? Wszyscy z mojego rozszerzenia chodzą na biologię i chemię, tylko ja jedna nie mam żadnych zajęć dodatkowych, bo chcę spróbować bez nich, ale zaczynam mieć coraz więcej wątpliwości.
    Jeszcze raz wielkie gratulacje! Będę dalej trzymać za ciebie kciuki, tym razem już na upragnionej medycynie ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ♡
      Osobiście żadnych korków w swojej karierze nie brałam, bo byłam przekonana, że dam radę sama się przygotować - i, jak widać, nie wpłynęło to w żaden sposób negatywnie na wyniki moich matur. Jednak myślę, że to jest kwestia indywidualna. Jeśli przesłanką ma być nieodstawanie od klasy, to mija się to z celem; jeśli czujesz, że faktycznie potrzebujesz, spróbuj. Choć, jak mówię, samo chodzenie na korki nie gwarantuje sukcesu.
      To teraz zostaje mi trzymać kciuki za Ciebie! :)

      Usuń
  9. Gratulacje! Czekam na posty o twoich początkach jako studentka medycyny. Trzymam kciuki i życzę powodzenia w medycznej karierze :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratulacje! Mi też w tym roku się udało, choć czekam jeszcze na drugą listę do wymarzonego miasta.
    Zapraszam do mnie: http://depozyt-mysli.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i w takim razie również gratuluję! Trzymam kciuki za listę! ;)

      Usuń
  11. Cieszę się niezmiernie, że Ci się udało! <3
    I jak reszta czytelników nie mogę się doczekać na posty pisane już z perspektywy studentki.
    A jeśli chodzi o "pozytywnie zakręcone" panie z komnaty tajemnic i całe to sranie z papierologią... przyzwyczajaj się :D będzie tylko gorzej!

    Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy na nowej drodze życia od Medyczki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! (I nie-dziękuję za to marne pocieszenie! :D)

      Usuń
    2. Zawsze do usług :D

      Usuń
  12. Kiedyś sobie cichutko podczytywałam jednym okiem Twojego bloga i tak jakoś mnie naszło zajrzeć do Ciebie ponownie, a tu takie info! Gratulacje! Siedzę teraz i się szczerzę do monitora. :D Kurcze, strasznie się cieszę z Twojego sukcesu! :D Chyba muszę teraz przenieść w widoczne miejsce link do Twojego bloga i częściej tu zaglądać. :)

    Życzę powodzenia! :D
    W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję! :D
      Poza tym, bardzo miło mi to czytać, lubię poznawać kolejnych "utajonych" czytelników! ♥

      Usuń
  13. Ciężko mi napisać coś oryginalnego xd
    Z przyjemnością czytam twoją droga do medycyny i nie mogę się doczekać aż zaczniesz opisywać rok na uczelni ^^ naprawdę zasłużyłaś na ten sukces c:

    OdpowiedzUsuń
  14. Woho, gratulacje! Zastanawiam się gdzie jest tak pokręcona rekrutacja :O. Myślę nad WUM-em ale jedynie pasuje mi tu konieczność wiązanej teczki...

    No nic :D Gratulacje i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      A co was tak wszystkich interesuje, jakie miasto wybrałam? :D Nie przyznam się, ale od razu mogę powiedzieć, że wiązana teczka nie jest żadną wskazówką, bo niemal wszędzie jest wymagana. W ogóle to nie będzie żadnych wskazówek na forum publicznym! (Chociaż innym blogerom mogę się przyznać, w końcu dzielimy ten sam los) :D

      Usuń
    2. Ja też się nigdy oficjalnie nie przyznałam gdzie studiuję, choć domyślać sié można zawsze - kiedyś jakiś czytelnik analizy robił, gdzie łacina na anacie, gdzie angielski, gdzie szkolenie biblioteczne :D w koncu trafił źle. Co ciekawe, niedawno podałam adres bloga swoim najbliższym znajomym i koleżanka powiedziała, że nawet kiedyś na niego wpadła i jakieś posty czytała, ale nie ogarnęła że to ja ;)
      Lu.

      Usuń
    3. A to nie, ja mam wrodzonego pecha, bo mnie ktoś z liceum wyczaił, chociaż z nikim cudowną wiadomością o prowadzeniu bloga się nie dzieliłam. Ale przeszło bez echa, całe szczęście. :P

      Usuń
  15. Rany - papiery. Pewnie nigdy nie sądziłaś, że przetworzone drewno tak wiele wniesie do Twojego życia, bo szczerze mówiąc - ja też nie. I nie tylko co wniosło, co przez te kilkadziesiąt chwil czułam się przygnieciona jak belkami drewna, chociaż to były same warstwy. Poza tym, nawet nie wiesz, jak mi się śmiać chce z tej teczki. WIĄZANEJ teczki. BIAŁEJ teczki. Czytam Ciebie - widzę siebie. Ale przynajmniej nieświadomie oprowadziła Cię po mieście, ot co. A sama rekrutacja pilnie uczy czytania wszystkiego, dosłownie wszystkiego. Czasem mam wrażenie, że to elementarna szkoła życia :-D

    No i ostatecznie stwierdzam, że sprawy, które są naszymi marzeniami, obkupione tym całym popłochem i jakimiś przygodami smakują o wiele lepiej. Zawsze jest jakaś góra do przebrnięcia.

    Winszuję tej medycynki, czuję razem z Tobą anatomię w powietrzu, rozkoszujmy się nią i pławmy w jej oparach. Welcome October!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, szczera prawda! Sama na początku trzymałam wszystko w czerwonej i na gumce, później doszłam do wniosku, że biała wygląda dostojniej... ale kto by pomyślał o tym idiotycznym wiązaniu? Oj, zdecydowanie od tamtego momentu zaczęłam dokładniej czytać drobny druk! :D
      Zawsze uważałam, że drobne przygody, choć w czasie teraźniejszym nieco frustrujące, z perspektywy czasu nadają barwy wydarzeniom i czynią je bardziej godnymi zapamiętania - dlatego aktualnie narzekać nie mogę, a nawet w skrytości ducha cieszę się, że jakieś urozmaicenie było (i że jest już ono za mną). ;)
      Dziękuję i trzymam kciuki za nas obie! ♥

      Usuń
  16. Gratuluję! I powodzenia na studiach i w karierze medycznej :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Gratuluję dostania się na wymarzone studia :)
    Bardzo się cieszę, że Ci się udało. Ja też tak chcę :D Czekam na kolejne posty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Teraz trzymam kciuki za Ciebie! ;)
      Już niedługo... Jakoś w regularnym pisaniu nigdy nie byłam dobra. :P

      Usuń
  18. Gratuluję, Antlerko!

    Po opisie wnioskuję, że nie Kielce? Bo w tamtym roku składało się papiery tylko w jednym miejscu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      Nie, nie Kielce, chociaż rozważałam. :D

      Usuń
  19. Wielkie gratulacje!! Wybacz, że dopiero teraz. Znalazłam chwilę i z ciekawości co u Ciebie, jak wielkie sprawy przejrzałam ostatnich kilka wpisów. Może się nie znamy, ale niesamowicie się cieszę Twoim szczęściem i wierzę, że dasz sobie radę! Na koniec życzę Ci oby wraz z upływającymi miesiącami i latami satysfakcja z kierunku nie odchodziła, a wręcz narastała! ;) Pozdrawiam!

    PS. Zapewne WUM,swego czasu miałam przyjemność również tam być z dokumentami i Twoja historia co do joty zgadza się z moją (nie licząc kierunku):D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję! ♥♥

      Co do uczelni, milczę jak grób. :D

      Usuń
  20. Im więcej osób będzie się interesowało medycyną tym lepiej.Sam na przykład ostatnio znalazłem aplikacje medyczne .

    OdpowiedzUsuń