24 października 2015

No.56 Time flies

Niby ma się wrażenie, że początek roku szkolnego był całkiem niedawno, a tymczasem okazuje się, że już dwa miesiące minęły, a wcale nie wydaje mi się, bym przez ten czas w jakikolwiek sposób zbliżyła się do matury - natomiast matura zdecydowanie zbliża się do mnie. Nadal odnoszę wrażenie, że w głowie panuje mi zupełny chaos co do tego, jak powinna prezentować się moja wiedza czy też sposób jej ugruntowania. A żeby było weselej, z każdego tygodnia kurs na prawo jazdy kradnie mi przynajmniej z sześć godzin plus czas oczekiwania, czyli jakby nie było mam w plecy godzin prawie dziesięć. Trochę to dobijające, ale może z drugiej strony po zdaniu egzaminu (trzymajcie kciuki, by za pierwszym razem i żeby zdążyć przed nowymi przepisami!) nareszcie odetchnę i znajdę czas na powtórki - bo póki co, noc mnie wita jeszcze zanim skończę naukę do materiału bieżącego, o czymkolwiek dodatkowym już nawet nie wspominając. A do późna nad książkami siedzieć nie umiem.
Do powoli rodzącego się stresu przedmaturalnego dochodzi jeszcze stres przed egzaminem na prawko. Głupia rzecz, można by powiedzieć, ale jestem autentycznie przerażona - szczególnie, że to już kwestia kilku godzin do wyjeżdżenia, a w dalszym ciągu samochód mi gaśnie, nie wrzucam jedynki, wymuszam pierwszeństwo, krzywo parkuję... A na domiar złego, gdy wsiadłam do auta mamy, czułam się, jakbym pierwszy raz trzymała kierownicę w dłoni. Sprzęgło niewiarygodnie wysoko, hamulec reaguje z opóźnieniem, na byle zakręcie trzeba okręcać kierownicę setki razy, o braku wyczucia co do rozmiarów pojazdu już wspominać nie będę. Niby z zewnątrz podobne do Yaris, a o mało nie wjechałam dziobem w bramę, będąc święcie przekonana, że mam jeszcze z dobrych kilka metrów. I cóż mi będzie po kolejnej plakietce w portfelu, skoro będę się bać jeździć?
To chyba wszystko nakłada się na siebie i sprawia, że często nie potrafię skupić uwagi, rozpraszam się, myśli mi odlatują i zupełnie nie mam pojęcia, o czym czytałam akapit wcześniej. Wybawieniem są (nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem!) zadania z matematyki, których rozwiązywanie nie wymaga wielu procesów myślowych - ot, przepisuję przykład i lecę, nie wychodzi, to szukam albo robię jeszcze raz. Coś jak sudoku, logiczna układanka, ale przynajmniej jest z tego jakaś większa korzyść. Szkoda tylko, że chemii pod takie logiczne układanki podłożyć nie można, bo ze względu na braki, których określić nie potrafię, abstrakcyjne zadania to droga przez mękę. Myślę zbyt schematycznie, co sprawia, że polegam na pytaniach z pozoru banalnych, ale ułożonych w inny sposób. Ale z drugiej strony, czemu uczą nas schematów, a nie logicznego myślenia? Byłoby to znacznie przydatniejsze.
Na rozładowanie stresu trochę zbyt często sięgam też po beletrystykę (jakoś tak znacznie łatwiej wyjąć na okienku powieść niż podręcznik z biologii...), co z jednej strony jest ciosem poniżej pasa dla mojej urażonej ambicji, a z drugiej faktycznie pomaga i urozmaica szarą rutynę. Jejku, jak to jest, że wewnętrzny mól książkowy musi się akurat obudzić w klasie maturalnej?!

21 komentarzy:

  1. No i super ze robisz teraz prawko - jakbys odlozyla na potem pewnie tak jak u mnie skonczyloby sie na rezygnacji.
    Z chemii tez miewalam problemy z nieschematycznymi zadaniami, ale na szczescie im wiecej sie ich robi, tym lepiej sie radzi. Zreszta, ja tam juz cie widze oczyma blogerskiej intuicji na lekarskim. A ta rzadko mnie zawodzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie mnie też przestrzegano, by nie zostawiać tego na później - choć i tak zwlekałam pół roku, czego już żałuję; bo z jednej strony klasa maturalna, a z drugiej nowe przepisy, ech.
      Ooo, jak miło, dziękuję! :)

      Usuń
  2. Każdy tegoroczny maturzysta, z którym miałam styczność narzeka na prawo jazdy. I to stałe "Czemu nie mogłem urodzić się w styczniu? Miałbym wszystko za sobą". Ciekawe jak ja to będę przeżywać za dwa lata. Albo w sumie trzy, może najlepiej cztery. Przecież można autobusem tłuc się przez całe życie ;_;
    Też cierpię na objawy chemiczne, bo profesor zadał nam jakieś nienormalne rozszerzone zadania, które robi trzecia klasa (pytałam kolegi z internatu, żeby nie było), a które my mamy mieć na sprawdzianie. Fajnie tak siedzieć całe dnie przy książkach, no nie? :'(
    Pozdrawiam serdecznie i powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, urodziłam się w lutym, ale ten tego... no, zwyczaj przekładania wszystkiego na później wziął górę i teraz tylko sobie mogę to wyrzucać. I też strach, bo zdecydowanie miałam podobne podejście do Twojego - że w sumie nic przeciwko autobusom nie mam, co się będę stresować. Ale kiedy już usiadłam za kierownicą, jakoś tak... spodobało mi się i w sumie cieszę się, że ta (w sumie to nadal dość mglista i nierealistyczna) wizja posiadania prawa jazdy jest już prawie na wyciągnięcie ręki. :D
      Wiesz co, lepiej maturalne zadanka niż gnojówka (miałaś już nawozy?). Chemia w pierwszej klasie to stracony rok, nam też nauczycielka rozszerzała nieco, więc to Ci tylko na plus wyjdzie. ;)
      Dziękuję ♥

      Usuń
    2. Hahaha, u mnie pewnie byłoby tak samo :D Obyś zdała prawko za pierwszym razem, bo te kolejne potrafią nieźle dać w kość.
      Jeszcze nie miałam, ale już niedługo haha. Na plus mi wyszło, że zrobiłam je prawie wszystkie, przy czym część zostawiłam na wtorek, bo w środę mam test i pasowałoby coś na świeżo zrobić. W sumie cieszę się, bo rozwiązałam je dosyć szybko (co z tego, że miałam motywację, żeby obejrzeć Na dobre i na złe, dlatego uwijałam się jak mrówka :D) i, o dziwo dobrze. W domu nauka idzie o wiele przyjemniej niż w internacie, do którego jutro już wracam :'(
      Pomyśleć, że już prawie dwa miesiące szkoły minęły...

      Usuń
  3. Dziewczyno, weź gdzieś wyjdź, na jakiś koncert czy do jakiegoś parku linowego, coby się rozluźnić i doświadczyć nowych rzeczy i przestać myśleć o tej nauce bo co notka to o tym! :P Dobrze, że jesteś ambitna, ale z takim przejmowaniem się to niedługo się wykończysz :P
    A prawo jazdy to koszmar totalny, cieszę się, że mam to za sobą, ja psychicznie nie wytrzymywałam na egzaminach (nie pocieszyłam, wiem, ale niestety taka prawda, ja wolę mieć wszystko szybko za sobą, a taki egzamin trochę trwa i to było za dużo na moje zszargane nerwy xD plus był taki że w przeciągu paru miesięcy schudłam XD). W każdym razie życzę powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja wiem, ale kiedy moje życie ogranicza się do stosu podręczników! Poza tym jestem wiecznym malkontentem, na to nie ma lekarstwa! :D
      Dzięki, przyda się! Zwłaszcza, że chyba bardziej stresuję się tym egzaminem na prawko niż maturą. xD

      Usuń
  4. Czuję się podobnie. :/ Czas tak szybko mi upływa, że już nawet nie patrzę na datę w kalendarzu, tylko na dzień tygodnia. W przyszłości pewnie będzie tak, że mrugnę i nagle będzie maj.
    Co do prawa jazdy - na szczęście mam już to za sobą. Nic się nie bój, na ostatnich godzinach jazd wymuszałam, ruszałam z dwójki, zbyt szybko puszczałam sprzęgło i gasł mi na każdym kroku. Zresztą nawet teraz mi się to zdarza, a jeżdżę ponad miesiąc. xD Wciąż pamiętam ten ogromny stres przed teorią, jak i praktyką. Przed tym drugim myślałam, że z nerwów zwymiotuję na egzaminatora zamiast powiedzieć "dzień dobry". xD Na szczęście nie każdy chce uwalić kursanta, chociaż są takie *tu powinno pojawić się brzydkie określenie*, po których od razu widać, że chcą cię oblać. Życzę Ci, abyś trafiła na miłego egzaminatora i zdała za pierwszym :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To straszne, że czas tak leci! Głowę bym dała, że dopiero co szłam do liceum, a tu już maturę będę zdawać...
      A ja właśnie się obawiam, że trafię na takiego *tu powinno pojawić się brzydkie określenie*, który każe mi parkować równolegle, weźmie mnie na wszystkie kolizyjne w mieście i podejrzane miejsca typu skrzyżowań równorzędnych na osiedlowych uliczkach. To byłoby bardzo w moim stylu! :D

      Usuń
  5. Jak mnie dawno tutaj nie było! Tylko skomentuję tutaj i lecę nadrabiać ostatnie... 20 postów.

    Mimo że ja jestem w drugiej klasie, to też czuję, że ten czas upływa niesamowicie szybko. Podziwiam Cię za to, że w takim okresie chce Ci się zdawać na prawo jazdy, ale z drugiej strony jak nie teraz to kiedy. Chociaż ja po swoim wypadku na motorze mam taki uraz do wszelkich pojazdów, że nie tylko na motorze więcej nie jeździłam, ale nawet w samochodzie nie chcę siadać za kierownicą. Trauma taka, że się chyba nie odważę kiedykolwiek zdawać...

    Wiesz, zazdroszczę Ci trochę, że potrafisz rozwiązywać z łatwością zadanka z matematyki. Dla mnie jest to czarna magia. Uczę się na okrągło, rozwiązuję setki zadań, ale wystarczy, że zmieni się tylko nieco forma i już nie wiem, co jest grane.
    Dlatego tak uwielbiam moje języki i geografię. Tu wszystko jest zawsze jasne i klarowne.

    Kurczę, chciałam napisać coś na temat Twojego bloga i w ogóle, a zaczęłam gadać o sobie. Wybaczysz mi to faux pas? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już i tak robię to prawo jazdy na ostatnią chwilę, bo mogłam zacząć na wiosnę - ale jak to u mnie bywa... Choć już i tak doszłam do wniosku, że lepiej mieć to za sobą na początku klasy maturalnej niż gdzieś tam na studiach (bo wtedy to na pewno by mi się nie chciało). Wiesz, ja też miałam swego rodzaju traumę do jazdy autem i niedawno byłam bliska rzucenia tego wszystkiego, gdy o mało nie uderzyłam w drugi samochód, do czego najprawdopodobniej by doszło, gdyby nie siedzący obok instruktor... Ale myślę, że trzeba przełamywać takie obawy, w końcu jednak jazda samochodem jest czymś całkiem przyjemnym. No i powiadają, że częściej w Ameryce ginie się od hot-dogów niż w wypadkach. :P
      Nie powiedziałam, że jak rozwiązuję zadania z matematyki to zawsze mi wychodzą i umiem je rozwiązać. xD Po prostu, ot, miło się je robi, bo wszystko dzieje się na papierze, a nie w głowie. :D
      Gadaj o sobie, gadaj! Tak długo Cię nie było! :D

      Usuń
    2. No niby wiem, że opory należy przełamywać, z fobiami walczyć itd., ale jakoś mi to nie wychodzi. Znaczy się na obozie własną ręką z namiotu moich dzieci musiałam pająka wynosić (żeby go jeszcze kapciem walnąć, ale nie! Że dziecko boi się pająków, to jedno. Inna sprawa, że wierzy w reinkarnację).
      Dla mnie każdy, kto rozwiązuje zadania z matematyki i wychodzą mu one częściej niż w proporcji 1:10, jest Einsteinem. A miło to mi się robi jedynie układy równań, jedna z nielicznych matematycznych rzeczy, które naprawdę lubię i potrafię robić.

      Usuń
    3. Ło matulu, dla mnie to byłby dopiero quest! Bez dwumetrowego kija to bym do takiego bydlaka nie podeszła. Pokonywanie fobii to jedno, ale pająki są fe z definicji, to się nie liczy. :D
      No wiesz, w takim razie to miło mi być Einsteinem, choć wychodzą mi może tak 2, 3 na 5. xD

      Usuń
  6. Egzamin na prawko, o rany, mnie nic gorszego chyba jeszcze nie spotkało :D :D tylko nie przywiązuj uwagi do tego "za ktorym razem", bo ambicja potrafi zepsuć nawet najładniejsze parkowanie a auta wydające sie daleko są dużo bliżej :D i wiesz, nauka do matury jest bardzo ważna, ale tez nie daj jej sobie wejść na głowę i nie bądź dla siebie zbyt surowa. :) ja mam jutro mega kolosa a oglądam housa :D chill jest potrzebny i twórczy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no tak, prawda! A to ja nabrałam w zwyczaju słuchania muzyki podczas robienia zadanek albo przerywania nauki, gdy już nic do głowy wejść nie chce, beletrystyką, więc też nie ma aż takiej tragedii! :D

      Usuń
  7. P.s ja przed egzaminem na jazdach przejechałam na czerwonym świetle z nieuwagi :D i tez myślałam ze się nie nadaje, a teraz juz mija 2 rok jak się wożę mamy długaśnym kombiakiem. :D a ile razy wymusilam! Książkę bym mogla napisać. :D jak będziesz jeździć sama to paradoksalnie będziesz skupiona i nie zrobisz takich głupich rzeczy.. Bo jazda z instruktorem troche nam daje taryfę ulgową i sie tak nie pilnujemy :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale to przecież wszyscy wiedzą, że się człowiek uczy jeździć po odebraniu prawka ;) Pamiętam, że przez pierwszy rok od zdania miałem ze dwie kolizje i prawie je w sumie straciłem :D i popieram to, co było w komentarzu wyżej - więcej luzu dziewczyno, młodość to skarb.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak, ale to i tak jest straszne! Miałam okazję usiąść za jeszcze innym samochodem, w dodatku świeżutkim, tydzień temu wyjechał z salonu (kto mi na to pozwolił?!). To już w ogóle była abstrakcja! Delikatnie hamuję, a tu mi nagle auto gwałtownie z 50 na godzinę staje. :D

      Usuń
  9. Pisząc ten post nie widziałaś że przepisy zostały odroczone :P
    Połowa stresu odpada :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Będąc w drugiej klasie regularnie co parę dni budzę się z myślą "o matko zaraz matura, a ja wciąż za mało robię!". Czuję się jakby ta matura juz mnie pochłonęła a co dopiero musisz odczuwać Ty będąc w klasie trzeciej. Haha rozumiem o co chodzi z molem książkowym, bo ja mając do nadrobienia gąbki, postanowiłam, że przeczytam sobie po raz drugi jeźdźca miedzianego (którego btw bardzo polecam). Na szczęście po dwudziestu stronkach ocknęłam się i uświadomiłam sobie co ja wyprawiam. Tobie też życzę tego ocknienia i wytrwałości! Trzymam kciuki :)
    A jeszcze mam takie pytania. Z jakich książek do biologii uczysz się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet mi nie mów... D:
      Z czego się uczę? Przyznam ze wstydem, że jestem w szkole nieco demotywowana do nauki biologii przez nauczycielkę i więcej czasu poświęcam chemii - ale tak ogólnie to podręcznik z Nowej Ery, ewentualnie coś doczytam w Villem, kiedyś jeszcze używałam repetytorium z Operonu, ale przestałam mu ufać, gdy zaczęłam znajdować kolejne rażące błędy, a tak to rozwiązuję głównie stare matury, Witowski, jakieś zbiory. I szczerze powiedziawszy, dużo łatwiej uczy mi się na błędach popełnionych w zadaniach. Nie wiem, może tylko ja tak mam, że sama podręcznikowa teoria niewiele mi daje, muszę ją jeszcze wyćwiczyć na zadaniach, by utrwalić materiał.

      Usuń