14 marca 2015

No.49 Hello Spring!

Już od pewnego czasu oficjalnie jestem pełnoletnia - nie czuję jednak w związku z tym jakiejś większej zmiany, ot, dzień jak co dzień, jedynie musiałam wniosek o dowód osobisty złożyć, cała moja dorosłość. Nawet szczególnie imprezy nie robiłam, pewnie dlatego, że to nie moje klimaty, ale nawet tej niewielkiej garstki znajomych na herbatę zapomniałam zaprosić. Tylko znaczącą zmianą było to, że teraz nie miałam jak się wymigać od wypicia za zdrowie pradziadka i nieznacznie zamoczyłam usta tylko w, na szczęście, niewinnym szampanie - moja wątroba została zachowana w całości i czystości. Jeśli ktoś mi powie, że jestem nienormalna, bo pierwszy (i jedyny) raz alkoholu spróbowałam w tydzień po osiemnastce, to... hm, no nie wiem, przytaknę, bo co innego mam zrobić? Ku swemu szczęściu nie pretenduję jednak do normalności, więc jest dobrze!
Życie jakoś mi się tam toczy. Nie są to może najwyższe obroty, może pomijając szalone szkolne tempo i niebotycznej wielkości sprawdziany co drugi dzień, ale generalnie żyję spokojnie. Trochę z powodu zbliżającej się wiosny, bo czasami przez te strugi deszczu zdarza się, że przebijają promienie słoneczne, a wtedy nic, tylko wsiąść na rower (który jeszcze pachnie nowością!) albo wybrać się w góry - ruszyć się po zimie, rozciągnąć stare kości i wyciągnąć twarz do słońca. Co wieczór, kładąc się spać, zamykam oczy i widzę te szlaki, które tylko na mnie czekają - jednak budząc się w weekend, mogę tylko powzdychać do ulewy za oknem. A sprawy wcale nie ułatwia fakt, że na moim parapecie wylądowały żółte prymulki, przez które nabieram ochoty, by pochodzić po kwiecistych łąkach i budzących się do życia lasach (moja dusza biologa nie pozwala mi na niewspomnienie o przeglądaniu populacji mszaczków w swoim przyszłym ogródku i zachwycaniu się nad uroczymi sporofitami. Kolejny argument za tym, że jestem straszna. Wspominałam o mojej miłości do bakteriofagów? Może to i lepiej). Ach, jak mi się marzy ta wiosna! 


A zmiana szablonu nie jest przypadkiem.

14 komentarzy:

  1. Pamiętaj jak przed maturą wiosną włóczyłem się tu i tam i oglądałem paprocie i mszaki :D Wszystko dobre, aby się nie uczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to, znam to! Tak samo jak niemożne pragnienie robienia porządków - też działa! :D

      Usuń
  2. Dokładnie :) Ach te nasze bilogiczno-medyczne zapędy :)
    Wiadomo,że od paru kieliszków raz kiedyś wątroba nie przestanie funkcjonować :) Ale i tak jestem pełna podziwu,że dopiero teraz piłaś.
    Ech ja też mam już dowód choć osiemnastka dopiero za siedem miesięcy.Wiadomo,że nic się nie zmieni,bo na zmiany potrzeba czasu,a nie momentu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu jakoś nigdy mnie do alkoholu nie ciągnęło, tak samo nie znoszę na przykład Coli, choć ludzie pijają ją litrami. A kawa to co najwyżej z dużą ilością mleka i cukru. Zwyczajnie nie moje smaki. ;)
      Ach, to prawda, masz całkowitą rację! Ciężko zmienić się pod wpływem, jakby nie było, chwilowego wydarzenia (choć są też odstępstwa od normy! :D),

      Usuń
  3. Rozumiem to Twoje rozgoryczenie alkoholem. Sama wczoraj napisałam się piwa, wprawdzie marne 3%, ale myślałam, że wykręci mi flaki. Brzuch bolał mnie całą noc, dziwię się jedynie, że nie zwymiotowałam. Nigdy nie zrozumiem jak to cholerstwo można pić litrami.
    Skoro rower pachnie nowością to czyżbyś dostała go na urodziny? C:
    Wiosna jest wspaniała, a widok kwitnących kwiatów wręcz ujmuje za serce. Najgorsza rzecz to fakt, że zamiast biegać wśród zielonych łąk musimy siedzieć przy książkach. Jeszcze trzy miesiące, ach. Szkoda tylko, że wtedy zacznie się to paskudnie upalne lato. Chociaż niedługo święta! Można będzie nacieszyć się pogodą i pysznymi czekoladowymi jajeczkami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fuj, piwo to już w ogóle jest obrzydliwe. Ja na szczęście miałam okazję uraczyć trunku z podobno dobrego rocznika, ale i tak stwierdziłam, że to nie to. :D
      Tak! Wiadomo, znaczną część musiałam dołożyć, ale w końcu mam porządny rower ♥
      Od czekoladowych jajek lepsze są czekoladowe zające. Uwieelbiaam czekoladowe zające, zwłaszcza z Kindera. :D
      Swoją drogą, dostrzegłam zmianę adresu bloga - nawet nie wiesz, jaki mi uśmiech się na pyszczku pojawił, gdy rozszyfrowałam nazwę bez translatora! Jednak obowiązkowa łacina to nie taka głupia sprawa (znaczy, ja i tak ją kocham ♥).

      Usuń
    2. Wiesz... jednak lepiej wcale nie pić :D Co się będziemy, bądźmy mniejszością w tej pladze.
      A więc jednak prezent udany, jeśli tyle uśmiechu sprawia. Trzeba się dotleniać i o zdrowie dbać, przyszła Pani doktor C:
      Narobiłaś mi takiej ochoty na te słodycze Wielkanocne, że przy najbliżej okazji wstąpię do sklepu po zająca. Czekolada Kinder jest najpyszniejsza na świecie <3
      Haha, tętnica płucna, tak? Ciekawe czy u mnie w liceum będzie łacina. Mam nadzieję, że tak. Te wszystkie nazwy wtedy brzmią tak... mądrze, haha XD

      Usuń
    3. Haha, prawda, prawda! Będę świecić przykładem, a co! :P
      I tak to jest, gdy się wspomina o dobrych rzeczach, w ogóle generalnie o jedzeniu - człowiek natychmiast robi się głodny! Na szczęście Święta tuż-tuż...
      Mam nadzieję, że uda Ci się trafić na łacinę, łacina jest super, nie słuchaj tych wszystkich, co mówią o niej źle. No i ten fejm, że znasz martwy język... :D

      Usuń
  4. Mnie też do alkoholu jakoś strasznie nie ciągnęło i pierwszy raz spróbowałam w swoje 18 urodziny ;)
    Najważniejsze, że do wiosny z każdym dniem coraz bliżej i już za niedługo będziemy mogli cieszyć się tą piękną zielenią i słońcem! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy raz piłam alkohol (to jakaś słodka nalewka domowej roboty była) na sylwestra dwa miesiące przed 18-tką ;). Zresztą, ogólnie piję bardzo sporadycznie, dla towarzystwa jakąś lampkę wina czy piwo (babskie, smakowe, co się będę torturować tym gorzkim, niby prawdziwym :P). Nie jestem jakąś zagorzałą przeciwniczką, ale z drugiej strony - lubię mieć kontrolę nad sobą, a w dobrym towarzystwie to mi powodów do śmiechu i bez wspomagania nie brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, jak mi się góry marzą! Tylko raz, że daleko, to nie ma kiedy, póki co. W wakacje odbiję! A z alkoholem to w sumie bardzo Cię podziwiam, ja nigdy do abstynentów nie należałam, ale nie żałuję. :) Maturka już tuż tuż, więc bardzo dobrze, że masz ten spokój. :) A ja szczerze mówiąc tych wszystkich paprotników, mszaków i innych takich nie kocham tak bardzo. W sumie daleko mi też do biologa, zawsze wolałam coś bardziej... żywego, jeśli można tak to nazwać. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to ja wielką fanką mszaczków też nie jestem, zdecydowanie wolę nieco bardziej zaawansowane ewolucyjnie organizmy, najlepiej od pierwszych kręgowców. :P Natomiast czasem to ciekawe zbadać swoją (szczątkową) wiedzę w terenie, sprawdzić ją w praktyce. :D

      Usuń
  7. Antler tu staruszko ! Hahahah :3 Jeszcze raz najlepszego :)
    Ja swoją młodość kończę za 9 miesięcy :O A jeżeli chodzi o alkohol to pierwszy raz napiłem się go na 18 koleżanki w styczniu :P
    Wiosna, cieplejszy wieje wiatr, wiosna....
    Ja żyjąc w mojej wsi i mając blisko las i wodę często spaceruję rozkminiając tematy biologiczne. Ostatnio nawet rozłupałem ślimaka bo nie wierzyłem że na zimę chowają się za warstwą śluzu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dziękuję! Choć zobaczymy, kto tu się będzie śmiał ostatni. ;)
      Wiesz Ty co, biednego przedstawiciela mięczaków rozłupywać, by własną ciekawość zaspokoić, no skandal! :D

      Usuń