25 marca 2015

No.50 Face to face with my future

Na zewnątrz (by pogodzić tych, co wychodzą na dwór z tymi, co na pole) dwadzieścia stopni na plusie (ale to chyba wynik nieco naciągany, powiedzmy, że koło siedemnastu), nikt nie przejmuje się tym, że wieje dotkliwy wiatr, bo każdy z niebywałą przyjemnością wyciąga twarz do słońca. Nic, tylko spacerować, podziwiać piękno natury... a ja co? A ja siedzę w pobliskim szpitalu - i z uśmiechem patrzę na spacerujących za oknem ludzi, ciesząc się, że nie jestem na ich miejscu; bo zdecydowanie wolę pocić się białym kitlu. Tak, antler w białym kitlu! Jednak, ku szczęściu pacjentów, to było tylko chwilowe i wszyscy uszli z życiem. Skąd jednak taka sytuacja? Ano stąd, że skorzystałam z okazji, jakim jest Dzień Przedsiębiorczości, by poznać interesującą mnie dziedzinę od środka.

Generalnie z początku plany były zupełnie inne, bo miałam przebywać tylko w Zakładzie Patomorfologii - w którym to jednak, paradoksalnie, spędziłam najmniej czasu, bo chyba z piętnaście minut. Ale zacznijmy od początku - wszak okazało się, że szpital podszedł do sprawy całkiem poważnie, przygotowując dla nas (bo było nas więcej) kilka punktów programu. Jako że akurat w tym czasie odbywał się wykład dla onkologów na temat leczenia przeciwbólowego, pozwolono nam w nim uczestniczyć - i choć lekarzom wokół raczej ewidentnie się nudziło, tak ja siedziałam zafascynowana i słuchałam o nowych lekach, ich dawkowaniu i generalnie całej masie ciekawych zagadnień. Znaczna część dnia została poświęcona na Laboratorium Diagnostyczne - od dzisiaj już od nikogo nie chcę słyszeć, że coś jest gówniane, kał pod mikroskopem jest piękny (ło matko, z pewnością źle to brzmi, typowy biol-chem - ale to prawda)! Podobało mi się tam (zwłaszcza że kazali nam chodzić w kitlach!), 
Tak może nie chodziłam, ale zdecydowanie
tak się czułam
dowiedziałam się wielu interesujących rzeczy, poznałam inspirujących ludzi z prawdziwą pasją; choć nie widzę siebie w tym miejscu za kilka lat - praktycznie wszystko jest zmechanizowane i opiera się na systemie komputerów połączonych w sieć; najwięcej pracy człowieka jest zaledwie przy badaniach moczu i kału. Ciekawe to wszystko było, ale chyba nie potrafiłabym opierać się tylko na technice, przekładać probówek z wirówki do wirówki, cały dzień siedzieć nad mikroskopem.
Natomiast najlepszym punktem programu było - uwaga, uwaga - uczestniczenie w operacji! Tak, puścili nas na blok operacyjny! Przebraliśmy się, dostaliśmy maseczki, czepki na głowę i oddano nas pod rękę anestezjologa, którym była przemiła kobieta - zamiast traktować nas jako udrękę i piąte koło u wozu (jak żeśmy się spodziewali), wszystko nam po kolei opowiadała, wyjaśniała, co po co i dlaczego, polecała wybranie specjalizacji anestezjologa, troszczyła się, byśmy mieli dobry widok. Przyszedł chirurg, mężczyzna już nieco starszy, zrobił cięcie wzdłuż brzucha, a nas ustawiono niemal naprzeciw niego przy głowie pacjentki (tak daleko mogłyśmy podejść, by nie przekroczyć granicy jałowej strefy). Byłoby to chyba najlepsze doświadczenie mojego życia, gdyby nie to, że smród przypalanej skóry (naczyń krwionośnych? Nie wiem, uciekło mi później, by spytać) wraz z widokiem pierwszych wnętrzności oraz adrenalina związana z podekscytowaniem spowodowały, że jednak zakręciło mi się w głowie i musiałam wyjść - nie zemdlałam, bo natura obdarzyła mnie swego rodzaju instynktem, dzięki któremu wiem, do jakiego czasu zachowuję świadomość od pojawienia się mroczków przed oczami, ale faktycznie doznałam zawrotów. Chciałam usiąść na krześle, które gdzieś mi zamajaczyło na korytarzu, jednak zanim tam doszłam, obraz zrobił się zupełnie biały i jedynie z pamięci znalazłam ścianę, na której mogłam się oprzeć (swoją drogą, poczułam pod palcami gumową pofałdowaną rurę jak od odkurzacza - mam nadzieję, że to nie było nic do intubacji czy coś...). Zaraz mnie jednak podciągnięto i ułożono na łóżku. Leżąc na nim odruchowo zaczęłam śledzić ustępowanie kolejnych objawów - choć teraz jak o tym myślę, to nieco niepokojący nawyk, no ale oj tam - najpierw ustąpiła biała plama i znów wyraźnie zaczęłam widzieć, później zdałam sobie sprawę z tego, że mam szum w uszach: jakby były zatkane, a głosy osób rozmawiających nade mną dobiegały gdzieś z daleka; dopiero na końcu odczułam ulgę z odciążeniem głowy. W sumie to poniekąd swego rodzaju tragikomedia, bo z jednej strony straciłam szansę dalszego uczestniczenia w operacji, a z drugiej podobało mi się to podświadome studium tracenia przytomności. Ale i tak najbardziej ucierpiał mój honor - to takie żałosne omdleć w czasie operacji! Mam focha na siebie, ot co. Nie zmienia to jednak faktu, że był to najlepszy element dzisiejszego dnia. Tyle wygrać!
Wniosek wyciągnęłam z tego dnia jeden - mianowicie utwierdziłam się w przekonaniu, że naprawdę chcę studiować medycynę i za te kilka lat móc nazwać siebie lekarzem.


Swoją drogą, zgłosiłam się do Olimpiady Biologicznej. Był to czysty przypadek, bo temat wymyśliłam w dniu jego oddania nauczycielowi (w ostatniej chwili, bo już miałam wysyłać zupełnie inny, dotyczący różnorodności gatunkowej), ale jestem zadowolona - zarówno z tematu, który jest trudny technicznie do realizacji, ale też całkiem oryginalny, więc może dowiem się czegoś interesującego podczas prowadzenia badań; jak i z tego, że w ogóle uda mi się siebie sprawdzić. Nie wiem, czy będzie z tego coś więcej, ale na pewno przygotowywanie się do Olimpiady przyniesie same korzyści - no i nie będę miała sobie do zarzucenia, że nie próbowałam!

21 komentarzy:

  1. Dziewczyno, jak ja Ciebie podziwiam, żeś ty taka zdeterminowana i świadoma tego, co chcesz w życiu robić, jakbym w Twoim wieku tyle rzeczy wiedziała to byłoby o wiele prościej, hehehe xD I nie wiedziałam, że teraz takie fajne Dni Przedsiębiorczości robią, że pozwalają nawet zobaczyć operację, wow. Dla takich pasjonatów jak Ty to prawdziwa gratka :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci szczerze, że sama również o takiej możliwości słyszałam dopiero w tamtym roku (jednak wtedy było już za późno na zgłoszenia), natomiast okazuje się, że to już... 12 edycja. No cóż. :D
      Ale z tą operacją to zupełnie przez przypadek wyszło - jedna dziewczyna, zupełnie nie związana z naszą grupą (a którą ostatecznie do nas dołączyli) załatwiła to sobie ze znajomym chirurgiem. I tak jakoś udało się podpiąć... ;P

      Usuń
  2. Wow, super sprawa takie Dni Przedsiębiorczości! Nie wiem, czy jeden dzień dostatecznie pozwala na upewnienie się, co chce się robić, ale zawsze to ciekawe doświadczenie :)
    U nas w prosektorium na anatomii tylko raz byłam świadkiem, jak dziewczyna zemdlała. Było to tym dziwniejsze, że stało się po pół roku uczestnictwa w zajęciach z tego przedmiotu, to już powinna zdążyć napatrzeć się na preparaty i zwłoki. Co prawda nie widziałam, jak rozcinali żebra, może faktycznie nie wyglądało to najlepiej. Niemniej podobało mi się, że prowadzący specjalnie się nie przejął i kiedy ona dochodziła do siebie na podłodze, dalej prowadził zajęcia, omawiając płuca ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden dzień pewnie nie, ale jak już się ma tam jakiś zarys swoich zainteresowań to jednak jest to niezwykle przydatne - choćby po to, by pogadać sobie z ludźmi wykonującymi swoją robotę - która niejednokrotnie okazywała się ich pasją. No i zawsze to lepsze niż siedzenie w szkole. ;)
      Cóż - widać, że człowiek przyzwyczajony i to dla niego nic nowego! :D

      Usuń
    2. Misako, skoro to było już po pół roku anatomii, to raczej nie z powodu emocji na widok preparatów zemdlała :P Może po prostu śniadania dziewczyna nie zjadła, długo stała, gorąco było i tak dalej... Takie rzeczy to wbrew pozorom normalka ;)

      I zazdroszczę ci antler takich dni przedsiębiorczości! Ja pierwszy raz wszedłem na blok operacyjny dopiero na trzecim roku studiów :P

      Usuń
    3. Misako, skoro to było już po pół roku anatomii, to raczej nie z powodu emocji na widok preparatów zemdlała :P Może po prostu śniadania dziewczyna nie zjadła, długo stała, gorąco było i tak dalej... Takie rzeczy to wbrew pozorom normalka ;)

      I zazdroszczę ci antler takich dni przedsiębiorczości! Ja pierwszy raz wszedłem na blok operacyjny dopiero na trzecim roku studiów :P

      Usuń
    4. Rzecz w tym, że przez te pół roku oglądała tylko kości i niewinne preparaty, a wtedy miała przyjemność oglądać rozcinanie klatki piersiowej, więc chyba jednak jest to różnica...

      Usuń
    5. Hmm... racja, w takim razie rzeczywiście to może robić różnicę.

      Usuń
  3. Ech...Zazdroszczę...Tez miałam iść do szpitala,ale nauczyciel nas nie zgłosił,a my już nie miałyśmy czasu aby to zrobić. Jednak wiem,że to jest to nawet bez chodzenia po szpitalu :)
    Ta.Skąd ja to znam kochana.,,Och popatrz,popatrz!'' ,,Co?'' ,,Toż to niesłychane żeby coś tak długiego mogło się dostać do jamy gębowej!Czy ty rozumiesz,że ta szmatka mogła jej utknąć?!'' ,,Fu!''.
    Ta moja rozmowa z koleżanką z humana na filmie katastroficznym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewątpliwie, jednak zawsze jest to jakieś nowe doświadczenie. :D Szkoda, że się nie udało, ale z drugiej strony może za sześć lat będzie to już nasza codzienność? ;)

      Usuń
  4. Tyle wygrać!!! Mega Ci zazdroszczę i przy okazji gratuluję dobrych wrażeń :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę, faaajnie, teraz to ja - niby już studentka lekarskiego mogłam sobie poczytać medyczne opowieści licealistki :)). I pozazdrościć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś czuję, że za niedługo to ja z zapartym tchem będę czytać Twoje medyczne opowieści! :D

      Usuń
  6. Witam w klubie! Tez mialem takie dni! I po nich śmiało mogę stwierdzić, ze koronarografie i ogólnie kardiologia to nie dla mnie... Ale po tym dniu upewniłem się co chce w zyciu robic. (a bynajmniej zmierzać w tym kierunku) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest właśnie zaleta tych Dni - przynajmniej można wykluczyć lub potwierdzić pewne możliwości czy obawy. :)

      Usuń
  7. To wspaniała sprawa takie dni przedsiębiorczości i ze was od razu wprowadzili na salę operacyjną! :D tym "incydentem" to się w ogóle nie przejmuj, to się zdarza często, nawet doświadczonym lekarzom czasem. A i jest taki przesąd, że jeśli sobie dobrze fikniesz albo zrzygasz na widok krwi lub bebechow to będzie z ciebie w przyszłości dobry fachowiec ;) serio!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło! Dziękuję za pocieszenie, przynajmniej jest jeszcze nadzieja, że będą ze mnie ludzie! :D

      Usuń
  8. Kał pod mikroskopem skradł moje serce xD Ja kiedyś widziałam zdjęcia pleśni pod mikroskopem - Wyglądają jak malutkie lasy <3 Rozumiem Cię w stu procentach!
    Jezu, ja też chcę zobaczyć operację! Muszę się pointeresować w takich Dniach Przedsiębiorczości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I powodzenia na olimpiadzie, trzymam kciuki!

      Usuń
    2. W ogóle świat pod mikroskopem jest genialny, co tu dużo mówić. ♥
      Dziękuję! :)

      Usuń
  9. Trafiłam tu przypadkowo, ale bardzo się cieszę :)
    Również- od jakiegoś roku- medycyna wydaje mi się jedyną drogą do spełnienia. Bardzo ciekawie czyta mi się Twojego bloga :)
    Zazdroszczę takich przeżyć :)

    http://life-passion-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń