20 lutego 2015

No.48 That's how we roll in the Shire

Ostatnio doznaję serii sentymentalnych uczuć - jest to niemal równie irracjonalne, jak brzmi. A jednak czasem, trzymając książkę w dłoni, wsłuchując się w muzykę, oglądając serial, wzdychając specyficzny zapach wiosennego poranka, otwiera się jakaś szufladka w mózgu i sprawia, że spływa na serce pewnego rodzaju otucha, ciepło. Jakby na moment świat się zatrzymał, a ja cofnęła do chwili, gdy byłam szczęśliwa, nawet jeśli było to szczęście dość błahe, przelotne, a czasem - wymuszone, choć pod wpływem lat wspomnienia te zostały podświadomie odsączone od wszelkich ale. I tak niedawno naszło mnie to niecodzienne uczucie podczas oglądania Supernatural, gdy przypomniałam sobie, jak ponad rok wcześniej robiłam dokładnie to samo z przyjaciółką, pijąc herbatę i dzieląc się emocjami związanymi z odcinkiem (nieraz przyłapuję się na tym, że podczas samotnego oglądania seriali, wybuchając donośnym śmiechem, obracam się w stronę wyimaginowanego człowieka, by skomentować ten żart sytuacyjny). Albo oddychając wiosennym powietrzem, przed oczami stanął mi obraz siebie siedzącej w parku i uczącej się na ostatni etap gimnazjalnej olimpiady biologicznej. Lub włączając płytę z tymi samymi utworami AC/DC, których słuchałam podczas podróży. Licznych podróży, choć najczęściej pierwsze, co mi przychodzi wtedy na myśl, to jazda autokarem z Krakowa.

Tym razem była to gitara. Już nawet nie zliczę, ile razy doświadczyłam tych nagłych powrotów, ile obietnic złożyłam, że będę regularnie ćwiczyć. Więc teraz tego nie zrobię. Bo to bzdura. I tak w natłoku codziennych zajęć nie znajdzie się miejsce dla Jasi. Nie zmienia to jednak faktu, że te chwile spędzone z gitarą na kolanach są niezwykłe.
A w szczególności dzisiaj. Gdy nadarzyła się okazja do grania w duecie, na dwie tonacje, na dwa sposoby. Nie ukrywam, że niezręcznie czułam się w towarzystwie kolegi z klasy, którego lubię, a z którym jednak nie mogłam nawiązać jakiejś ciekawszej rozmowy (Tak to jest, gdy spotyka się dwóch introwertyków, jak powiedział, całkiem słusznie zresztą) - a jednak cała niezręczność znikała, gdy chwytaliśmy za gitary i śpiewaliśmy stare polskie rockowe piosenki, fałszując niemiłosiernie. To był wyjątkowo udany piątkowy wieczór.

Zupełnie przypadkowy gif, bo tak.

Za równo pięć dni kończę te cudowne osiemnaście lat. W sumie to nie za bardzo mnie to tak naprawdę obchodzi, poza tym, że muszę iść sobie dowód wyrobić, a nie za bardzo mam kiedy. A znając życie, to te wszystkie urzędy, sraty pierdaty, są pootwierane w dziwnych godzinach.
A problem dotyczący prezentu? Częściowo się rozwiązał, tradycyjnie będzie to zegarek - najcudowniejszy zegarek pod słońcem, wygląda jak busola, jest cudny! Doszłam do wniosku, że jest to najlepsza rzecz, jaką mogłabym dostać; nie dość, że zostanie mi do końca życia, to jeszcze zastąpi mój aktualny, za duży na mnie Casio (czytanie ze zrozumieniem zawsze w modzie - kto by pomyślał, że będzie on męski po otwarciu przesyłki?).
Niedługo się przeprowadzam. Na wieś. Na wieś. Nie wiem, jak to przeżyję. Jak przeżyję wstawanie o nieludzkich godzinach, by zdążyć na PKS, gdy dotychczas miałam dziesięć minut do szkoły. Ale przynajmniej dom ładnie wykończyliśmy, przynajmniej mieszkać się tam będzie przyjemnie.

23 komentarze:

  1. Gitara powiadasz? Witam bardzo serdecznie również mam ten sam problem z regularnym graniem na niej.
    Przeprowadzasz się no to życzę powodzenia. W sumie mieszkanie na wsi jest nawet całkiem przyjemne choć rzeczywiście bieganie na autobus jest ciężkie,ale można się przyzwyczaić.
    Też miałam ten problem z urzędem przy wyrabianiu dowodu,ale po prostu nie poszłam sobie na jedną lekcję. Świat się przecież nie zawali a to tylko polski :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tylko polski"? To polski! :D

      Usuń
    2. E tam nie przesadzaj :P Polski był jest i będzie najgorszym przedmiotem szkolnym zaraz po fizyce :)

      Usuń
    3. No wiesz Ty, polski to przecież najważniejszy przedmiot, biologia i chemia jest dopiero później. :D
      Choć swoją drogą, coś w tym jest, jak zawali się podstawę z polskiego, można się pożegnać z pierwszym naborem, a na medycynie wiadomo jak jest. :P

      Usuń
  2. Na wieś? Daleko od obecnego miejsca zamieszkania? Wsie są fajne, spokojne. Ja ogólnie poza przebywaniem na studiach w (uwaga, przyznaje się, gdzie mieszkam w większości dni...) Sosnowcu i jak wracam do opolskiego do siebie, do rodziców, to jestem przeszczęśliwa. Bo moja mieścinka, jest ogólnie miastem, całkiem dużym, jednym z większych ponoć, ale tu gdzie mieszka, to naprawdę jak taka wioska. O 20 cicho, tylko samochody w stronę Opola jadą, na działkach ludzie kurczaki mają :D. I nie mogę się doczekać, by za rok tu wrócić na stałe.
    A sentymenty łapią każdego, to normalne, a u Ciebie może też przez to, że kończysz 18 lat, taka umowna granica, że jesteś już dorosła :). Ja w maju skończę 24 lata, to w ogóle... :D


    Znowu jestem Agnieszką, a nie Aune. Wolę jednak swoje imię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie to jakieś pół godziny drogi autobusem jeżdżącym nie częściej niż raz na godzinę czy dwie. Wsie są fajne, dopóki nie zdajesz sobie sprawy, że wszędzie jest daleko, trzeba wcześnie wstawać(!), do sprzątania jest większa powierzchnia + koszenie i odśnieżanie. Ale oj tam, i tak niedługo idę na studia. :D

      Usuń
    2. A na studia daleko się wybierasz od domu rodzinnego? :)
      I wstawanie wczesne - ja i tak wstaję w weekendy o 7, a w tygodniu gdy mam zajęcia to koło 5:30, więc to mi nie straszne :D!

      Usuń
    3. To zależy, gdzie się dostanę. Ale niezależnie od miasta, i tak czeka mnie podróż autobusem do miasta, by stamtąd wziąć pociąg czy kolejny autobus "gdzieś dalej". Kurczę, ale w sumie poszłabym do Katowic. Blisko, wygodnie, brak większego fejmu. Gdzie mi tam do Krakowa. :D
      O matko, ja w tygodniu budzik nastawiam na 6, drzemki mam do 7 i wtedy dopiero się z łóżka zwlekam. Więc nie jest zbyt ciekawie. :D

      Usuń
  3. A mnie taki sentymentalizm, dotyczący dobrych wspomnień, zawsze podnosi na duchu :).
    Na wsi a la wioska mojej babci, może ze 40-50 mieszkańców, do sklepu 5 km, brak internetu i ciągłe awarie energetyczne potrafię przetrwać tylko kilka dni, potem mam wrażenie, że mnie zaraz szlag trafi. A z drugiej strony mieszkając w większym mieście brakuje mi tych wszystkich urokliwych ścieżek leśnych, beztroskiego siedzenia pod drzewkiem z książką w ręku i niezapowiedzianych odwiedzin sąsiadów z drugiego końca wioski :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mojej wsi tak tragicznie nie będzie. Oprócz typowego "U Jadzi" mamy nawet całkiem przyzwoitego Lewiatana, więc nie jest źle! :D A te leśne ścieżki... Ostatnio przechadzałam się tamtędy podczas naprawy jakiegoś okna - ta cisza, ten spokój... jednak ma to ten swój urok!

      Usuń
  4. Wieś, ta cudowna polska wieś na której mieszkam od urodzenia. Wieś która zachwyca swoim widokami i sprawia że rozmyślanie o pewnych sprawach jest przyjemnością. A wiosenny wietrzyk jest mega super sprawą, która daje sily do życia.
    A PKS jak to one są nawet w miarę spoko. Od 2 lat tylko nimi podróżuję do szkoły. A z wstawaniem to już wiadomo jak jest:)

    Wszystkiego najlepszego z okazji zbliżających się urodzin :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są właśnie te cudowne aspekty wsi, które sprawiają, że jest ona wyjątkowa, zupełnie odmienna od zabieganego miasta. Ale ze wczesnym wstawaniem i tak się nie pogodzę! :D
      Dziękuję! <3

      Usuń
  5. Widzę, że szykują się u Ciebie duże zmiany. :) Z perspektywy osoby, która mieszka na wsi od urodzenia, mogę tylko powiedzieć, że nie zamieniłabym się z nikim innym. Może jest kilka wad, a może nawet więcej niż kilka :D, ale do dojeżdżania się przyzwyczaisz.
    A jeśli chodzi o zegarek, to bardzo długo chciałam mieć właśnie taki przypominający busolę, ale całkowicie wypadło mi to z głowy. Teraz mi o tym przypomniałaś i pewnie zacznę poszukiwania. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, pewnie na początku będzie trudno, no ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Oby tylko jak najszybciej i najmniej boleśnie. :D
      W takim razie polecam markę Fossil - ja się wprost zakochałam w tym modelu!

      Usuń
    2. Ten z brązowym paskiem jest po prostu idealny! :) Dziękuję za polecenie. W takim razie życzę Ci szybkiego zaklimatyzowania się ;)

      Usuń
    3. Również tak uważam - i ten też wybrałam! :D
      Dziękuję! ;)

      Usuń
  6. 18 niewiele zmienia, aczkolwiek ja łapię się na tym, że zatrzymałam się świadomością na tym wieku i dopiero po chwili sobie myślę, "ej, dziewczyno, ty już masz dzieścia lat! Ogarnij się". Nie wiem dlaczego akurat ta osiemnastka tak mi w głowie, noale.
    Zależy jaka ta Twoja wieś będzie :D Ja mieszkam niby na wsi, ale tylko parę miejsc jest typowo wiejskich, haha. Niemniej, fajne to, zawsze więcej spokoju niż w mieście, aczkolwiek dla osoby, która od urodzenia mieszka w mieście to pewnie nie do zniesienia :D Ja tam najbardziej w swoim miejscu zamieszkania lubię to, że jak latem idę wcześniej spać to pod blokiem dresy wygłaszają czasami swoje mądrości, fajnie posłuchać takich rzeczy przed snem, hahaha
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D Nie, to moja wieś jest bardziej wiejska, żadnych tam większych budynków, bloków, a centrum kulturalne to niewielki kościółek, straż pożarna i Lewiatan. Choć jest tam jeszcze karczma(?), na której są różne śmieszne zwierzęta; stamtąd często ucieka kangur i biega po okolicy. Żadnego szału. :D

      Usuń
  7. To takie fajne uczucie, kiedy niespodziewanie przychodzą nam do głowy jakieś miłe wspomnienia :)
    Chciałabym umieć grać na gitarze, obecnie mam jedynie ukulele, ale nauka też idzie mi dosyć opornie i tak jak Ty- na razie nie obiecuję sobie, że będę ćwiczyć, może jednak po maturze wezmę się za siebie w końcu ;p
    Wiem, że spóźnione jeden dzień, ale szczere wszystkiego naaajlepszego!
    Ja nigdy się jeszcze nie przeprowadzałam...ciekawa jestem jak to by było. Oby Tobie dobrze mieszkało się w nowym miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ukulele, ale czad! Koniecznie musisz kontynuować naukę, to musi być fajne grać na takim nietypowym instrumencie (nie mówiąc już o szpanie c;).
      Dziękuję! :)
      Ja przeprowadzałam się raz - z przedmieścia do centrum. W sumie nie był to żaden szok, nie towarzyszyła mi tęsknota ani nic. Ale to może dlatego, że było to nowe miejsce, które bardzo mi się podobało - bardziej niż poprzednie. Myślę, że teraz będzie podobnie. ;)

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że uda mi się kontynuować :D Staram się co jakiś czas trochę ćwiczyć, ale przydałoby się więcej ;p
      No to mam nadzieję, że z tą przeprowadzką będzie właśnie jak za pierwszym razem ;)

      Usuń
  8. Ale dawno Cię nie odwiedzałam! Aż głupio, bo uwielbiam czytać Twoje posty.
    Widzę, że dużo zmian. Mieszkanie na wsi jest super, ale jednak daleko do miasta... Sama też mam ok. pół godziny drogi. I fakt, trzeba wstawać czasem o piątej, co jest istną katorgą, kiedy nie można zasnąć przed północą. Tak tylko pocieszam :D
    Zegarek też super prezent. Almost a doctor, co nie? Haha, będziesz mogła tak nonszalancko zerkać na niego, udając, że spieszysz się na zabieg czy wizytę.
    Sentymentalizm i powrót do wspomnień są miłe, ale nieco przybijające, że te chwile są już tak odległe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pocieszenie zawsze dobra rzecz. :D
      O tym nie pomyślałam, haha, coś w tym jest! Chociaż już teraz nonszalancko patrzę na niego i informuję znajomych o aktualnym czasie. :D

      Usuń