23 listopada 2014

No.43 In a hole in the ground there lived a hobbit

Zauważyłam, że aktywność na tym blogu oscyluje gdzieś w okolicy stanu agonalnego - a im bardziej zagłębiam się w tego przyczyny, tym trywialniejsze odnajduję powody; pomyślał by kto, że to wina braku czasu, dość popularnej epidemii dzisiejszego świata, albo czegoś wyższego, jak chęć wychodzenia na światło słoneczne czy interakcja z ludźmi, z którymi nie chodzę do szkoły (jak na razie na poziomie dla początkującego, ewentualnie tutorialu). Prawda jest taka, że zwyczajnie nic ciekawego się w moim życiu nie dzieje, a przynajmniej nic bardziej godnego uwagi i zapisania. Co zresztą jest straszne. Bo żebym to ja nie miała nic (mniej lub bardziej) ciekawego do powiedzenia?

Odkryłam niedawno pewien intrygujący schemat, którym nie omieszkam się podzielić, bo jego występowanie jest tyle śmieszne, co tragiczne. Otóż tak prezentuje się moje prywatne błędne koło: dużo do nauczenia się - narzekanie na brak chęci do nauki - zasłużony odpoczynek - zasłużony odpoczynek, który przeradza się w czyste opierniczanie się do wieczora - przypominanie sobie o milionie rzeczy na kolejny dzień - zalążek depresji - utracenie sensu życia - zdanie sobie sprawę, jak bardzo głupie jest stwierdzenie, że moje życie traci sens przez szkołę - popukanie się w główkę - wzięcie się do roboty - dużo do uczenia się..., et cetera. Jeej!
Popadłam też w jakąś jesienną chandrę i coraz częściej snuję najróżniejsze rozważania na temat przyszłości. To trochę dobijające, bo prezentuje to kolejny schemat (wersja bardziej optymistyczna): nie potrafię się zmobilizować do zrobienia czegoś konstruktywnego - nie robię tego - załamuję się - zastanawiam się, jak ja w ogóle zdam tę maturę, która coraz bardziej się zbliża - jakoś zepnę tyłek, zdam i nawet mnie to zadowoli - jakimś cudem uda mi się dostać na medycynę - wszystko będzie pięknie do początku roku akademickiego - załamię się totalnym ogromem wiedzy, którą mam przyswoić - nie będę spać (ośmiu godzin dziennie) - jak przetrwam pierwszy rok, to może już do końca będzie z górki - skończę studia - zacznę pracować. I tu się na razie kończy, bo już do tego miejsca totalnie mnie to przeraża. Jestem takim biednym hobbitem, który w sumie mógłby wziąć udział w przygodzie życia, ale nie jest do końca pewien, czy wróci z niej żywy.
Smęty, smęty, ale jesień, zimno i taka ogólna aura bezsensu oraz zwątpienia we wszystko, co się chce osiągnąć. Zdarza się.

A tak z zupełnie innej beczki, to zauważyłam, że wszystkim moim listownym korespondentom od jakiegoś czasu zapewniam długie lektury moich problemów - a przynajmniej na tyle długie, na ile pozwala mi mój zasób słów, który, jeśli chodzi o angielski, nie prezentuje się zbyt oszałamiająco. Co nie zmienia faktu, że i tak im współczuję, ja nie wiem, jak ktokolwiek ze mną wytrzymuje.


Nie wiem, jak ja sama z sobą wytrzymuję.
To okropne.

Jak będę miała trochę weny i kilka zbędnych godzin do szukania ładnych rzeczy w internatach albo na dysku (co, swoją drogą, jest o wiele trudniejsze), to dokonam jakiejś miłej estetycznej zmiany. Rzygam (ewentualnie sikam, biorąc pod uwagę, że działa moczopędnie, co potrafię doskonale udowodnić) herbatą, odkąd stała się moim głównym napojem. I poza tym, że chyba nie przyjmując innych płynów, odwadniam swój organizm wraz z każdym nadprogramowym kubkiem, to jeszcze spać nie mogę, a tego to już wybaczyć nie sposób. Dlatego jeśli chodzi o życie, to przerzucam się na wodę, a tymczasem blogaś może odżyje w jakiejś ładnej szacie graficznej.

15 komentarzy:

  1. Herbata zaparzona w odpowiedni sposób działa usypiająco :d!
    Ja w sumie nie pamiętam, bym miała takie problemy w klasie maturalnej, bo nie miałam ciśnienia na studia. Bardziej mnie martwił egzamin na technika (i co zaowocowało tym, że na 19 osób zdających maturę, tylko 8 zdało [W TYM JA!!!! XD], ale technika zdało już chyba 15 czy 16 z 19). Ale przeraża mnie co innego - jestem na I semestrze studiów magisterskich, a te studia trwają tylko 4 semestry :(. Większość ludzi już na II roku ma pracę i też od wakacji będę szukać i to mnie przeraża. Serio. :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety parzenie herbaty nie jest moją mocną stroną, zawsze zapominam wyjąć worek! D:
      Wcale się nie dziwię, że Cię to przeraża, nawet nie warto mówić, jak w moim przypadku by to było (już nie wspominam, że na wakacje mają zamiar mnie z domu wywalić dopóki nie znajdę sobie jakiejś pracy sezonowej, "bo ja w Twoim wieku...". Masakra, będę bezdomna :P). Ale dasz radę, w końcu kto jak nie Ty! :D

      Usuń
    2. A tam wywalić, mnie też straszyli tak i do tej pory jeszcze nie wyrzucili xD!
      No wiadomka, dam radę, kto jak nie ja. :D

      Usuń
    3. To mam nadzieję, że to też będą takie próżne groźby, bo ja w wakacje nigdzie nie mam zamiaru się ruszać. :D

      Usuń
  2. U mnie analogiczna wersja błędnego koła - "wszyscy w grupie tyyyle się uczą, a mnie się nawet nie chciało przeczytać tego rozdziału w książce" --> "pewnie nie zdam kolokwium, wyrzucą mnie ze studiów, zostanę fryzjerką" ---> "odpocznę sobie jeszcze, trzeba się odmóżdżyć" :D.
    A teraz uwaga... okazało się, że generalnie większość grupy ma wrażenie, że uczy się ze wszystkich najmniej (hah, wierz lub nie, ale byłam w lekkim szoku, gdy to odkryłam). Jednocześnie też większość kolokwia zdaje. Tak więc błędne koło to tylko wymysły tkwiącej w naszej głowie pani ambicji, która to każe nam mieć wrażenie, że wciąż umiemy i robimy za mało.
    Tak, to właśnie moja czwartkowowieczorna psychologiczna rozkmina (oczywiście w myśl odwlekania nauki na jutrzejsze wejściówki, jakżeby inaczej).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaprzeczam i nie wątpię, że takie nakręcenie się to tylko kwestia mojego głupiego mózgu, bo jakby nie było, jeszcze mam oceny ponad średnią klasową, więc najgorzej nie ma. :P Co nie zmienia faktu, że występowanie tego błędnego koła jest niezwykle wkurzające. :c

      Usuń
  3. Twoje prywatne błędne koło jest chyba tez moim błędnym kołem :D bratnie dusze!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, z aktywnością bywa tak, że albo jest albo jej nie ma. Troszkę cierpliwości. :) Ja u Ciebie zawitałam i zostanę na dłużej.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, mogłabym napisać o sobie praktycznie to samo...Ja też zazwyczaj nie robię nic ciekawego i potem dobija mnie to, jak jakiś znajomy się pyta 'co tam?', a ja zastanawiam się co odpowiedzieć bo na przykład połowę dnia przeleżałam w łóżku albo nawet sama nie wiem co robiłam i na czym straciłam ten czas. Z błędnym kołem też...jeszcze do tego w tym tygodniu próbne matury i powinnam coś powtarzać, ale jak na razie jestem na etapie 'jutro powtórzę, obiecuję!'. Ja jedynie różnię się tym, że nie mam w planach medycyny, bo nawet nie wiem co chciałabym robić w przyszłości. Na szczęście mam trochę (w sumie aż około 6 miesięcy?) czasu, żeby zdecydować.Ooo, ja od niedawna mam dwie pen-palki i przeraża mnie to, że najchętniej pisałabym o tym, że mam maturę i nic jeszcze nie umiem. Jak to dobrze, że zbliżają się święta i mogę też o tym pisać, o polskich tradycjach, czy coś ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to miło (choć w sumie z drugiej strony niekoniecznie), że nie jestem w tej kwestii samotna - jakby nie było, dobrze wiedzieć, że problem jest całkiem powszechny i nie dotyczy jedynie mnie. Mam tylko nadzieję, że jakoś uda się nam dojść do sposobu jego rozwiązania, bo jak tak wychodzę myślami w przód, to trochę szkoda byłoby tak przeżyć życie...
      Ha, ha, nie przejmuj się, nie jesteś jedyną, która ma ochotę żalić się w długich listach ludziom zza morza! Ale w sumie jedna Chinka też mi pisała, jak to za moment ma maturę (czy raczej jej odpowiednik) i nie ma pojęcia, w co ręce włożyć. ;P

      Usuń
  6. Życzę Ci siły i wiary we własne słońce. Jest ciężko ale nie trac nadziei. Ja obecnie zaliczam szpitalne życie od strony pacjenta bo znowu mój kolega guz się odezwał ale trzeba iść do przodu. Życzę usmiechu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i również życzę powodzenia w walce o zdrowie! :)

      Usuń
  7. Dokładnie Cię rozumiem! :) Mam identyczne zależności, a narzekanie na brak motywacji do nauki, to chyba moja cecha rozpoznawcza.
    A jeśli chodzi o zamęczanie innych swoimi pesymistycznymi myślami, polecam pamiętnik. Nic nie działa tak na mnie oczyszczająco, jak wyrzucenie z siebie wszystkiego, oszczędzając przy tym moich znajomych. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też zastanawiam się jak wytrzymuję sam ze sobą ! Głowa do góry i do przodu.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń