25 lutego 2014

No.28 Mind palace

Skończyłam siedemnaście lat. Weszłam w ostatni rok swej niepełnoletności z Tolkienem i Witowskim pod pachą oraz z Sherlockiem na klacie, którego udało mi się upolować dosłownie w ostatniej chwili (i z życzeniami o czwarty sezon, yay!). Z takim wyposażeniem mogę wszystko.


Po wielu godzinach spędzonych ostatnimi czasy na nauce, udało mi się opracować proste i klarowne sposoby na zmuszenie mózgu do nauki. Jedne pewnie bardziej powszechne, inne wyłącznie do użytku własnego. Zatem, oto moje prywatne wrota do swego pałacu myśli.

1. Harmonia. To znaczy: porządek na biurku, przygotowana w odpowiedniej kolejności kupka podręczników oraz zeszytów i czyste konto jeśli chodzi o wszelakie zadania domowe i gotowanie obiadków (najgorsze, co może się zdarzyć, to nagłe przerywanie pracy w najmniej oczekiwanym momencie). Ważne jest również pochowanie wszelakiej maści „rozpraszaczy” (w moim przypadku jest to laptop i nazbyt wciągające książki) - co z oczu, to z serca, w ten sposób jest dużo łatwiej skupić się na konkretach.
2. Woda oraz węglowodany. Nie wyobrażam sobie zacząć naukę bez kubka herbaty i z pustym żołądkiem - albo nawet nie tyle pustym, co bez choćby najmniejszej dawki czekolady. Co tam, ja z moją niedowagą mogę sobie na to pozwolić.
3. Świeże powietrze. Nieważne, czy deszcz, czy mróz, czy pracujące kaloryfery - mózg potrzebuje tlenu, a wietrzenie jest najlepszym na to sposobem.
4. Ciało i umysł. W momencie, w którym czuję, że mam dość i więcej nie jestem w stanie przyswoić, kładę się i robię brzuszki, przysiady, wymachuję nogami, kiwam palcem wskazującym, cokolwiek - choć fanką aktywności fizycznej nie jestem, krótka, nawet pięciominutowa rozgrzewka, dobrze wpływa na jasność myślenia. I pozwala spalić tę czekoladę, czy coś. Dobrą alternatywą jest również spacer z zeszytem w ręce (to jednak wymaga koordynacji zeszyt-otoczenie, samochody lubią wyskakiwać nagle zza rogu).
5. Przerwy. Od niedawna zaczęłam stosować metodę 20/5, czyli 20 minut nauki i pięć przerwy. Choć, jak już się wdroży w naukę, ciężko przerwać.
6. Systematyczność. W miarę, w granicach rozsądku, już dawno dałam sobie spokój z uczeniem się z lekcji na lekcję, to niewykonalne. Ale za to warto zająć się materiałem jakiś czas przed sprawdzianem niż dzień przed; i pomaga w przyswojeniu tematów, i jeszcze zostaje w głowie na dłużej.

Sposoby na niemoc twórczą, czyli co zrobić, gdy za Chiny nie można się zmotywować do otworzenia podręcznika?
1. Rozgrzanie umysłu. Mózg też mięsień, potrzebuje rozgrzewki. U mnie doskonale sprawdzają się sudoku, zadania na inteligencję lub po prostu zwykła książka.
2. Spacer. Nie dość, że dotlenia, to jeszcze pozwala się odstresować i poznać własne miasto.
3. Autorytet. Ucz się, to będziesz tak bystra jak Sherlock Holmes. Obijasz się? Winchesterowie nie mają czasu na obijanie, szybki research, dowiedz się, z czym masz do czynienia i pozbądź się tego, zanim pozabija innych. Jak nie będzie dobrej oceny, nie będzie nerki, już Hannibal się o to postara. Hermiona się na tobie zawiodła. Ludzie się na Harvarda dostają, a ty nie dasz rady mieć cztery z matematyki? Co zaskakujące, to działa.
 3a. Doktor House. Moja własna metoda, którą stosuję od ponad roku - wystarczy jeden odcinek w dobie kryzysu, by jakoś tak natychmiast się zmotywować. A seriali medycznych jest od groma, spokojnie mi wystarczy na długi, długi czas.


4. Wejście na dziennik. Taak, szkoła ogarnęła to cudne urządzonko w internetach, gdzie wystarczy kliknąć ze dwa razy i otworem stają wszystkie ocenki z całego roku. Widząc czwórki z tych w zamiarze podnoszących średnią przedmiotów jak przedsiębiorczość, z których można mieć sześć po wycwanieniu jakiegoś pro-dokumenciku, zamiast dołować się, rosną we mnie pokłady motywacji. Na następny raz przygotuję się lepiej i będzie piątaszek, a co tam.

Sprawdzone i przeważnie (bo mimo wszystko opiera się to na chęciach) działa. A więc... do nauki!

To jeszcze ogłoszenia duszpasterskie.
Pierwsze primo, zaczęły mnie nużyć posty zahaczające niebezpiecznie o „jestem taka beznadziejna, tak mi nic nie wychodzi, pocieszcie mnie”, dlatego zrobię pierwszy krok w stronę luźnego potoku słów. Jak czytam poprzednie wpisy, to załamuję głowę nad tym, ile się męczyłam, by je stworzyć... 
Drugie primo, mój ukochany szablon zaczął mnie irytować. Te ciemne barwy i cudna szubienica jak pięść do oka mi tu pasują. Można w bliżej nieokreślonej przyszłości spodziewać się zmiany i to drastycznej.
Trzecie primo, to już ostatnie, nie nauczyłam się niczego na jutro, tworząc ten post. Co za paradoks pójść nieprzygotowanym po napisaniu poradnika o sposobach skutecznej nauki.

9 komentarzy:

  1. Wszystkiego najlepszego! Dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, mnóstwa seriali, jeszcze więcej książek... Udanego ostatniego roku niepełnoletności! :)
    Spodobał mi się Twój poradnik. Widzę, że muszę wprowadzić kilka zmian do tego swojego "systemu" nauki (którego, tak btw, wcale nie ma). Póki co większość rzeczy jakoś do mojego móżdżku mi wchodzi, a że wylatuje niedługo potem... Zdecydowanie powinnam się zmobilizować, dwa miesiące do egzaminów...
    Ciekawam, co tym razem zawiśnie na Twoim blogu, niecierpliwie czekam zmian :)
    Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, zapomniałam wyrazić należyty zachwyt nad Mishą-pingwinem :D

      Usuń
    2. Haha, a Ty wiesz, że dopiero teraz zauważyłam, że na pingwinie jest Misha? Porze, internety tak mnie już nie dziwią, że nawet nie dostrzegam takich głupot, to się stało zbyt normalne. :D
      Och, a za życzenia bardzo dziękuję, choć ten ostatni rok niepełnoletności z lekka mnie przeraził - jaka ja jestem stara! Jeszcze wczoraj przecież w piaskownicy się bawiłam...
      Powodzenia z egzaminami! I choć pewnie wygląda to makabrycznie, wbrew pozorom będzie dobrze! c;
      Mam nadzieję, że tym razem nic nie zawiśnie w dosłownym tego słowa znaczeniu (ta szubienica!); przymierzam się do adaptacji czegoś minimalistycznego. <3
      A ja jeszcze raz dziękuję!

      Usuń
  2. Wszystkiego najlepszego! Zdrowia, szczęścia itd.
    Ciekawe sposoby uczenia się, chyba nawet z niektórych skorzystam - ale na pewno nie z tej metody 20/5. Kiedy ja już się zmotywuję do nauki, to dopóki się nie nauczę, siedzę wytrwale przy biurku. Jakbym miała zrobić przerwę, to nagle by się okazało, że jest coś innego do roboty - a to psy nakarmić i wyjść na spacer, a to zrobić obiad, a to skoczyć po bułki, bo nie ma. No i jak mama widzi mnie na takiej przerwie od razu robi podejrzliwą minę i mówi: "Przecież miałaś się uczyć".
    Kurczę, rocznikowo jesteś tylko rok starsza ode mnie, a mam wrażenie, jakby między nami były całe lata świetlne (bo ty już w zasadzie dorosła jesteś, a ja wciąż na etapie gimbazy. Chlip).
    Ja również wyrażam zainteresowanie nową grafiką, aczkolwiek nieco mniejsze od Chemical R., gdyż na telefonie i tak gunwo widać.
    Powodzenia w ostatnim roku niepełnospr, tfu, niepełnoletności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie też sądziłam, że jak się raz usiądzie, to lepiej siedzieć, lecz poczytałam o tym szerzej - mózg też się męczy, a podczas takiej przerwy poznane wiadomości odkładają się i lepiej się przyswajają. Choć była też opcja 60/10 lub 20, bardziej realna w niektórych przypadkach. ;)
      bo ty już w zasadzie dorosła jesteś; hłe, hłe, hłe, Ty jeszcze nie wiesz... Ale przecież gimbaza to stan umysłu! Sądząc po niektórych z mojej klasy, z tego się nie wyrasta niekiedy. ;D
      Dziękuję ślicznie. <3

      Usuń
  3. Najlepszego życzę, czego tam sobie sama zażyczysz :) Ostatni rok niepełnoletności, nie? Za jakiś miesiąc i trochę też mnie to czeka i szczerze mówiąc nie chcę, bo nie lubię nieparzystych liczb.
    Z tym porządkiem na biurku się zgodzę, bo sama nie lubię, gdy na moim panuje istny chaos, podobnie jak nie znoszę, gdy wbiję się w trans nauki, a tu nagle wszyscy czegoś ode mnie chcą. Generalnie Twój poradnik fajnie się przedstawia, najbardziej uśmiechnęłam się czytając o autorytecie - bądź co bądź, ale masz rację. Jak inny mogą, to my też! :) Dodałabym do niego sporządzanie notatek na osobnych kartkach, co raczej u mnie przypomina skopiowane zdań z podręcznika, ale... Działa, bo zapamiętuję wszystko, co przepiszę, ot los wzrokowca. A jeśli mowa o serialach, to podczas nauki oglądam wszystko, co już obejrzałam, tak o, po prostu lubię kiedy ktoś do mnie nawija (w tym przypadku komputer, ale czy to nie jest dziwne?), ale nie muszę się skupiać na filmie, bo już go widziałam. :D

    Raz jeszcze wszystkiego dobrego! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak miałam, że przepisując, uczę się, jednak na dłuższą skalę nie jest to dobra metoda, staram się powoli od tego odchodzić i przyzwyczajać do nauki przez samo czytanie - bo nie wyobrażam sobie siedzieć przed maturą i przepisywać podręczniki, jak to miałam w zwyczaju. ;)
      Dziękuję pięknie za życzenia! C:

      Usuń
  4. System krótkich przerw jest efektywny, to też rodzaj rozgrzewki dla umysłu, ważne, żeby przez przerwę się nie odzwyczaił myśleć na dany temat, 5 min, w porywach do 10 to dobra opcja :) No i spacer. A co do przerw rozgrzewkowych, przysiadów itd - nigdy na to nie wpadłam. Co prawda pół roku temu znalazłam pozycję do czytania książki przy której rozciągam sobie mięśnie, ale to raczej nie to samo, hehe.
    17, o panie, kiedy to było. Teraz aż poczułam strach przed następnymi urodzinami, bo wtedy to już będzie brzmiało na starość, haha. Wszystkiego dobrego - spóźnione ale mówią, że lepiej późno niż wcale :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerwy są bardzo dobrym rozwiązaniem, choć czasem jest to nie lada wyzwanie oderwać się w odpowiednim momencie.
      Bardzo dziękuję :)

      Usuń