Nie jestem typem człowieka z kompleksami. Nigdy nie miałam szczególnych uprzedzeń do własnego ciała, nie przeszkadzały mi żadne defekty, bo wychodziłam z prostego założenia: są rzeczy, których zmienić nie można i człowiek nie ma na nie wpływu, jedynie pozostaje mu pogodzenie się z rzeczywistością. Na nieszczęście jestem jednak ofiarą alergii, które jako miejsce żerowania wybrały sobie (a miały przecież tyle możliwości!) skórę. Póki jeszcze była to skóra na nogach, rękach, nie wiem, stopach(?), było w porządku - w końcu są to części do ukrycia - lecz, kiedy jak na złość wylazły na twarz, wysuszając ją fragmentami na wiór, nie powiem, z lekka się wkurzyłam. Niby smaruję, zażywam prochy, jednak poprawy nie widać, a do lekarzy chodzić nie chcę i nie lubię - akurat komu, jak komu, ale moim dermatologom nie ufam już ani trochę po tym, jak jeden przepisał mi zwykły balsam do ciała za fortunę, a drugi leczył miesiącami coś, co okazało się zwykłym krwiakiem do wycięcia chirurgicznego, a nie traktowania kolejnymi drogimi maściami (albo jak wtryniłam się w kolejkę, z czego nadal mam traumę).
Doszłam do wniosku, że leki tak naprawdę nie mają większego znaczenia przy ogólnym złym stanie całego organizmu, a wszelkie choroby należy wyplenić od źródła - wszak to tylko zaburzenie homeostazy. I tym sposobem (sama nie wierzę, że do tego doszło) postanowiłam skorzystać z „30 days of challenge”. Porobię sobie brzuszki i przysiady, bo to jest coś w miarę realnego na moje warunki domowe, oraz wszem i wobec zobowiązuję się do pochłaniania jednego owocu lub jednej szklanki świeżego soku dziennie (tak! Napisałam to!). Nawiasem, nie muszę wspominać, że chyba nigdy nie udało mi się zrealizować przepisowych pięciu porcji...? Pouzupełniam sobie witaminy oraz elementy u źródła (bo nie trzeba skończyć medycyny, by wiedzieć, że niedobory takowych raczej na stan zdrowia pozytywnie nie wpływają) i choćby minimalnie poprawię swoją ledwo pełznącą kondycję. A poza tym wierzę w placebo.
Chciałabym również w ogóle zmienić swoje podejście - głównie do życia. Przestać powtarzać wciąż do znudzenia bez sensu i beznadziejnie, podchodzić do wszystkiego z uśmiechem i dobrym nastawieniem, a nie z góry coś przekreślać. Ograniczyć nadzorowanie internetów, bo to też zbyt zdrowe nie jest. Więcej wychodzić, na kawie to ja sto lat nie byłam. I może zacząć rysować? Przestać patrzeć w siebie i pomóc matce? Zacząć się cieszyć z prostych rzeczy, dostrzegać ich piękno?
Dokonałam dość dużej rewolucji, jeśli chodzi o wygląd bloga. Koniec z deprymującą czernią i zalatywania trupem. W końcu stworzyłam coś, co nie tyle, co jest jasne, ile uniwersalne, i naprawdę mi się podoba.
...a Wam?
Też jestem podobnego nastawienia, że jeśli czegoś nie da się zmienić, to trzeba się z tym pogodzić, a jeśli da się, to można próbować. :) Współczuję alergii, ja na szczęście nigdy nie miałam i mam nadzieję że nie będę jej mieć. Ja też ćwiczę, więc trzymam kciuki! Poza tym ucieszyłam się dzisiaj, bo zobaczyłam 1kg mniej, także warto. :D Co do 5 porcji, nie liczę dokładnie, ale też nigdy nie udało mi się zjeść tak dokładnie 5. Zwykle jem częściej, nic już na to nie poradzę. :) Wygląd bloga bardzo mi się podoba! :)
OdpowiedzUsuńCo do komentarza u mnie, może racja, powinnam się cieszyć że potrafię tak gospodarować czasem, chociaż zdarza się, że jest zupełnie na odwrót. :D
Gratuluję! Ja co prawda nie liczę na pozbycie się kilogramów (bo chyba z kości na ości), ale by przynajmniej robić cokolwiek.
UsuńI bardzo dziękuję! :D
Ojej, naprawdę ładny szablon. Gratuluję :D.
OdpowiedzUsuńJa też nie miałam nigdy jakoś problemów ze sobą, ale odkąd biorę leki na padaczkę i antykoncepcyjne tu i ówdzie się porobiło... Ciężko mi coś z tym zrobić, bo jestem leniem (XD), ale jakoś powoli chcę do "formy" wrócić.
Dziękuję ślicznie, nawet nie wiesz, ile krwi mnie kosztował. :D
UsuńOjej, to faktycznie trochę przechlapane... ale życzę powodzenia i, hm, motywacji chyba. xD
zmieni nastawienie nie jest łatwo-ale nie jest to niemożliwe:)zatem...życzę dużej mobilizacji w działaniach o których piszesz i wytrwałości:)
OdpowiedzUsuńa alergie nigdy nie są przyjemne i cóż, ja mogę tylko współczuć i po cichu cieszyć się, że mnie to osobiście nie dotyka.
Bardzo dziękuję, przyda się! :)
UsuńNie za ma co:)
UsuńWow, wow, widzę, że Cię dopadła żądza zmian! To wszystko się bardzo chwali, dobrze jest czasem coś zmienić - na ile jednak uda się spełnić wszystkie te postanowienia, tego nigdy nie wiadomo. Zdrowszego życia, duuużo zapału i zawsze takiego właśnie pozytywnego nastawienia - oto, czego mogę Ci pod tym postem życzyć :)
OdpowiedzUsuńA wygląd podoba mi się bardzo - blog przeszedł totalną metamorfozę, taki... lżejszy się teraz wydaje. Wygląda cudownie :)
Dziękuję, dziękuję bardzo! I też, skromnie mówiąc, jestem ogromnie zadowolona z tej zmiany. <3
UsuńJa natomiast jestem strasznie zakompleksionym typem kobiety. NIby nie mam jakis wielkich problemów z cerą, wagą czy alergiami, ale zawsze znajde powód do narzekania i wytykanie niedoskonałości mojego ciała.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie dnia bez owoców. Jestem fanką świeżo wyciskanych soków ( zwłaszcza z cytrusów).
Co do ćwiczeń też zamierzam zacząć, ale zbieram się do tego od kilku tygodni.. :o
CO do bloga - prostota, którą lubię najbardziej!
Och, zazdroszczę, ja mam z tym ogromny problem, zwłaszcza że w moim domu nie praktykuje się regularnych zakupów owocowych... no cóż, zmiana jest jak najbardziej zaskakująca. :D
UsuńDziękuję. <3
ja mam dietę na jabłuszkach <3
OdpowiedzUsuńnikt nie potrafi cię zaskoczyć? nie bądź taka pewna siebie, życie przygotowało dla ciebie jeszcze wiele niespodziewanek :))
miłego dnia!
Oj, tego można być zdecydowanie pewnym.
UsuńNawzajem! ;)
Motywacji na początku nie miałam wcale jednak przyszła z czasem, z czego bardzo się cieszę :) W takim razie świetnie, że kiedyś będziemy mogły wymienić się listami, nie zamierzam z tego szybko rezygnować, więc zawsze chętnie. :) Akurat dziewczyny z którymi piszę i są z za granicy, poznałam przez bloga. Prowadzą one blogi w których pokazują jakie dostały listy, czy kartki i co wysyłają. :) Ale ciekawą jest też strona http://www.interpals.net, gdzie można poznać ludzi z całego świata, popisać na tej stronie, nauczyć się języka. Jeśli ktoś ma zaznaczone w preferencjach, że pisze listy, to można śmiało napisać do niego z tą propozycją. :)
OdpowiedzUsuńOch, serdecznie dziękuję za informację, w wolnym czasie z pewnością będę musiała jakoś to ogarnąć! :D
UsuńNie ma za co, cieszę się, że mogłam pomóc. :) Koniecznie, mam nadzieje że się w tym odnajdziesz i spodoba Ci się to. :D
UsuńOgromnie podoba mi się wygląd bloga! Chociaż nie wiem, jak było wcześniej, to obecny szablon jest pozytywny :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o zmianę podejścia do życia, to jest Kochana do zrobienia :) I z całego serca Ci kibicuję. Przede wszystkim zacznij otaczać się pozytywnymi rzeczami, słowami, sentencjami. Codzienna taka dawka i samo wejdzie w głowę :)
Bardzo dziękuję, z chęcią skorzystam z rady! :)
UsuńWspółczuję tej alergii, okropność -mnie nie spotkała,ale za to mam cholerny trądzik... i dlatego powiedzmy, że wiem jak się czujesz...
OdpowiedzUsuńCo do pięciu porcji - nie jesteś sama, ja nawet nie zamierzam próbowac, bo raczej zakończy się fiaskiem. U mnie to albo 2-4 porcje albo 4-6, zależy od dnia i wielkości tych porcji. W sumie nawet porcjami tego nazwać nie można, bo czasem zjem śniadanie, przekąskę i może kolacje. Innym razem śniadanie + tysiąc dupereli typu batonik, ciastko, bułka, serek etc. ...
Pozytywnie myślenie działa cuda :)
Znajdź plusy swojego życia - pomyśl... np. czy masz co jeść, pic ? czy możesz chodzić ?mówić? słyszeć? widzieć? masz dach nad głową? jeśli odpowiedziałaś na któreś pytania TAK to już coś :))))
Dużo się uśmiechaj!! :)))
Ja też często marnuje dni, z czego nie jestem dumna. Jednak czasami najdzie mnie mobilizacja i staram się ruszyć i utrzymać ją :)
Zwykle tak jest, że raz się zacznie ,potem się łapie zapał lecisz z tym dalej :))
Internet,technologie -ok, pomocne... Jednak nie wolno się uzależniać. Lepiej poćwiczyć, pogadać z kimś, poczytać, nauczyć się czegoś nowego,odkryć coś... ;)) Jest wiele możliwości zagospodarowania czasu - wystarczy chcieć ;)
Tak, Supernatural jest bardzo sympatyczną opcją i na zakończenie i na początek dnia :))))
Uwielbiam Twój avek <3333333333
D/J <3
;*
Raczej chodziło mi o same porcje owoców, bo dania to ja też jadam najróżniej i nieregularnie, więc też w tym siebie bym nie widziała. ;P
UsuńPozytywne myślenie faktycznie może zdziałać cuda. :) Mam nadzieję, że uda mi się na co dzień "łapać" tę motywację i nie marnować dni.
Dziękuję! <3
Mi również bardzo podoba się nowy wygląd bloga. Co prawda starego nie dane było mi zobaczyć, jednak skoro to czerń, a nadeszła wiosna, dobrze, że postanowiłaś to zmienić. Teraz jest o wiele bardziej optymistycznie i tak trzymaj. Oby kuracja "u źródła" pomogła. Czasami jest tak, że szukamy daleko, gdzie rozwiązanie tak naprawdę mamy pod nosem. Jeżeli nie pomoże w zwalczaniu alergii, to na pewno nie zaszkodzi, a i poprawi kondycję organizmu :) Życzę Ci wytrwałości w robieniu brzuszków i przysiadów. Mój zapał jest raczej słomiany i kapryśny. Mam nadzieję, że z Twoim bywa dużo lepiej. Swoją drogą zauważam, że wiele osób z okazji wiosny decyduje się na wprowadzenie do swojego życia pewnych zmian :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, dokładnie o to mi chodziło - by był optymistyczny! ;)
UsuńZ tą moją wytrwałością to też różnie bywa, jednak chyba najtrudniej jest zacząć; później już idzie z górki. A wiosna to przecież idealny czas na zmiany, w końcu słoneczko i wyższa temperatura tylko motywują do obudzenia się z zimowego snu. :D
Alergia, skąd ja to znam :) Ale przestałam chodzić do alergologa bo po wielu badaniach nie wiedzą co mnie uczula a uczula wszystko i robię squaty na wyzwaniu :)
OdpowiedzUsuńOwoce są dobre :) a teraz wiosna idzie... :D
Powodzenia :)
Ja alergologa to już od lat nie widziałam, sama metodą prób i błędów dochodzę do źródeł uczuleń... mając nadzieję, że się mylę.
UsuńDziękuję :)
Mnie wczoraj z powietrza wzięło ;P bo wszystko pyli i cała szyja i dekolt w placach..brrr :)
UsuńA i ja już od dawna nie chodzę. Choć to niebezpieczne bo tata kupił roślinę do domu, która nie miała kwiatów, no nic, same zielone liście a ja prawie się udusiłam przez nią :P
O matulu, nie ma to jak w akcie zgonu napisać Sprawca: Zielona Roślinka. To niee, u mnie aż tak źle nie ma, takie straszne rzeczy to wychodzą, gdy zjem parę kilogramów czegoś, orzechów na przykład. Kiedyś miałam uczulenie na czekoladę, to było straszne... .__.'
UsuńJa mam skazę białkową oprócz tego :P więc czekoloda +mleko + jogurt = masakra :P
UsuńOjej, pobiłaś mnie zdecydowanie. Współczuję, nie wiem jakbym mogła żyć, ściśle uważając na to, co jem. Jeszcze do niedawna stosowałam zasadę i tak wszystko zmiesza się w żołądku, łącząc zupełnie niepasujące do siebie produkty. :P
UsuńJa i tak prawie nic nie jem bo jestem wybredna :P
UsuńTak to już jest ze zdrowiem, jeżeli sami sobie nie pomożemy, to żadne leki nic nam nie dadzą. Ćwiczenia i zdrowa dieta będą najlepszym rozwiązaniem, niepotrzebnie się truć prochami. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńWyszłam z tego samego założenia. Dziękuję, przyda się! :D
UsuńBardzo ciężko jest znaleźć dobrego lekarza i jeśli nie chcesz się długo męczyć to najlepiej iść prywatnie. Zaplaciesz wprawdzie za wizytę, ale lekarz zupełnie inaczej podchodzi do pacjenta. Robi niezbędne badania i dzięki temu diagnoza jest pewniejsza. Ja sama nigdy nie byłam prywatnie, ale widzę u słyszę co się dzieje. Mój brat z bólu męczył się pół roku i cierpiał prawdziwe katusza, zanim wreszcie trafił do dermatologa, który postawił właściwą diagnozę. :/
OdpowiedzUsuńAle też inna sprawa, że moje problemy nie są na tyle poważne, by też chodzić prywatnie po lekarzach, bo zazwyczaj to kwestia czasu, jeśli chodzi o wyleczenie... pożyjemy, zobaczymy, co przyniesie los.
UsuńJa do dermatologów jeżdżę często, dają to, co mi pomaga, jednak krótkotrwale i później znów wracam i tak w kółko :)
OdpowiedzUsuńCiągłe nawroty chorób są okropne - mam tak w przypadku opryszczki na wardze; wyleczę ja tylko po to, by mając osłabioną odporność, znów się z nią męczyć...
UsuńCieszę się, że wygląd mojego bloga Ci się podoba. :) I dziękuję za wirtualnego kopa w tyłek, pouczyłam się trochę, sądzę że jakoś sobie dam radę! :)
OdpowiedzUsuńOby zmiany się udały. ;) Tylko powoli i bez pośpiechu, na spokojnie.
OdpowiedzUsuńJak się z rozmachem wzięłam za zmienianie wszystkiego na raz to skończyło się pięknym załamaniem. Ogromnym dołem, nawrotem depresji, z którego jednak wypełzłam. I teraz raczkuję na nowych zasadach.
Ja jednak nie potrafię dochodzić do niczego małymi kroczkami, wolę, by efekty przyszły jak najszybciej, bo jak ich nie widzę, to zaczynam się poddawać... a im radykalniej podchodzę do problemu, im bardziej spontanicznie, tym lepiej. ;D
UsuńDziękuję, mam nadzieję, że się uda!
Blog wygląda niesamowicie i przede wszystkim pozytywnie!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zdecydowałaś się na zmiany. Dwa miesiące temu zaczynałam tak samo, jak ty. Postawiłam sobie cel, który muszę zrealizować. Spisałam to wszystko, a kartkę schowałam pod poduszkę. Muszę powiedzieć, że to była najlepsza decyzja w moim życiu. Ćwiczenia, zdrowe odżywianie się, to wszystko sprawi, że poczujesz się lepiej! Naprawdę!!
Trzymam kciuki, aby twoje marzenia się zrealizowały! Każda najmniejsza zmiana jest ogromnym sukcesem! Powodzenia!!
Och, przypomniałam sobie swoją kilkumiesięczną katorgę z alergią na całym ciele. Przeszła samoistnie - gdy w moim życiu zmniejszył się stres i wieczne nerwówki. Psychika cholernie wpływa na to co się dzieje z naszym organizmem. Bo generalnie wszystko ma swoje podłoże w naszych głowach.
OdpowiedzUsuńZ tym się zgadzam - sposób myślenia i tryb życia zdecydowanie mają wpływ na zdrowie, a już zwłaszcza w okresie ciągłego stresu czy ogólnego załamania. Tylko akurat ja, jak na złość, nie potrafię znaleźć tego mojego własnego czynnika psychicznego. Chyba raczej powinnam go szukać w genomie...
Usuń