16 marca 2014

No.30 ...days

Nie jestem typem człowieka z kompleksami. Nigdy nie miałam szczególnych uprzedzeń do własnego ciała, nie przeszkadzały mi żadne defekty, bo wychodziłam z prostego założenia: są rzeczy, których zmienić nie można i człowiek nie ma na nie wpływu, jedynie pozostaje mu pogodzenie się z rzeczywistością. Na nieszczęście jestem jednak ofiarą alergii, które jako miejsce żerowania wybrały sobie (a miały przecież tyle możliwości!) skórę. Póki jeszcze była to skóra na nogach, rękach, nie wiem, stopach(?), było w porządku - w końcu są to części do ukrycia - lecz, kiedy jak na złość wylazły na twarz, wysuszając ją fragmentami na wiór, nie powiem, z lekka się wkurzyłam. Niby smaruję, zażywam prochy, jednak poprawy nie widać, a do lekarzy chodzić nie chcę i nie lubię - akurat komu, jak komu, ale moim dermatologom nie ufam już ani trochę po tym, jak jeden przepisał mi zwykły balsam do ciała za fortunę, a drugi leczył miesiącami coś, co okazało się zwykłym krwiakiem do wycięcia chirurgicznego, a nie traktowania kolejnymi drogimi maściami (albo jak wtryniłam się w kolejkę, z czego nadal mam traumę).

9 marca 2014

No.29 Purge

Choć zawsze byłam przekonana o tym, że nie składuję gratów i wyrzucam wszystko to, co nie jest mi potrzebne, nigdy nie starczało mi na wszystko miejsca. A tu jakieś pudełko po butach z kartkami pocztowymi, a tu szkatułka z duperelami, których szkoda się pozbyć, a tu stosy zeszytów ze starymi opowiadaniami, wspomnieniami, pamiętnikami (a niektóre to typowe pamiętniczki z wierszykami od całej grupy jeszcze z przedszkola!), a tu pojemnik z zawartością o charakterze „może się przydać”. Zostawiałam to, „bo sentyment”. Głupota. Wyszłam z założenia, że coś, z czego przez przynajmniej pół roku się nie korzystało i nie widziało na oczy, na pewno nie jest niezbędne i można bez tego żyć. I tym sposobem przeprowadziłam dokładne czystki, zostawiając jedynie to, co faktycznie jest przydatne, oraz pudełko z całą masą różnorodnych przedmiotów, które pozostały mi po harcerstwie. Czasem lubię je otworzyć, poczytać listy ze zbiórek, kartki z zadaniami, rekwizyty. Odnalazłam nawet swój stary mundur, którego koszulę i chustę schowałam do osobnego kuferka, by dogorywały tam w spokoju (nadal nie jestem pewna, czy ktokolwiek prał to po tym, jak już odeszłam, ale nawet tak nie śmierdzi, jedzie jedynie starością i składnicą harcerską, więc nie jest źle).