Na zewnątrz (by pogodzić tych, co wychodzą na dwór z tymi, co na pole) dwadzieścia stopni na plusie (ale to chyba wynik nieco naciągany, powiedzmy, że koło siedemnastu), nikt nie przejmuje się tym, że wieje dotkliwy wiatr, bo każdy z niebywałą przyjemnością wyciąga twarz do słońca. Nic, tylko spacerować, podziwiać piękno natury... a ja co? A ja siedzę w pobliskim szpitalu - i z uśmiechem patrzę na spacerujących za oknem ludzi, ciesząc się, że nie jestem na ich miejscu; bo zdecydowanie wolę pocić się białym kitlu. Tak, antler w białym kitlu! Jednak, ku szczęściu pacjentów, to było tylko chwilowe i wszyscy uszli z życiem. Skąd jednak taka sytuacja? Ano stąd, że skorzystałam z okazji, jakim jest Dzień Przedsiębiorczości, by poznać interesującą mnie dziedzinę od środka.
25 marca 2015
14 marca 2015
No.49 Hello Spring!
Już od pewnego czasu oficjalnie jestem pełnoletnia - nie czuję jednak w związku z tym jakiejś większej zmiany, ot, dzień jak co dzień, jedynie musiałam wniosek o dowód osobisty złożyć, cała moja dorosłość. Nawet szczególnie imprezy nie robiłam, pewnie dlatego, że to nie moje klimaty, ale nawet tej niewielkiej garstki znajomych na herbatę zapomniałam zaprosić. Tylko znaczącą zmianą było to, że teraz nie miałam jak się wymigać od wypicia za zdrowie pradziadka i nieznacznie zamoczyłam usta tylko w, na szczęście, niewinnym szampanie - moja wątroba została zachowana w całości i czystości. Jeśli ktoś mi powie, że jestem nienormalna, bo pierwszy (i jedyny) raz alkoholu spróbowałam w tydzień po osiemnastce, to... hm, no nie wiem, przytaknę, bo co innego mam zrobić? Ku swemu szczęściu nie pretenduję jednak do normalności, więc jest dobrze!
Subskrybuj:
Posty (Atom)